Na tak postawione pytanie, skierowane do Ciebie - Drogi Czytelniku, musisz sam sobie odpowiedzieć. Warto poznać historie innych ludzi i dowiedzieć się, jak wygląda bezrobocie widziane przez pryzmat finansów osobistych. Dzięki temu każdy z nas będzie miał szansę skonfrontować się z postawami innych, którzy doświadczyli problemu braku stałych zarobków i kryzysu finansów osobistych związanego z utratą pracy.
Jakiś czas temu zamieściliśmy pierwszą część artykułu dotyczącego finansów osobistych widzianych oczami dwóch bezrobotnych kobiet w różnym wieku. Dziś możecie zapoznać się z wypowiedziami przedstawicieli młodego pokolenia, które już funkcjonuje (lub w niedługim czasie znajdzie się) na rynku pracy.
Biorąc pod uwagę dane makroekonomiczne oraz fakt, że w większości należą oni do pokoleń wyżu demograficznego, to nie można im wróżyć łatwej przyszłości. Zresztą ich nieco starsi koledzy i koleżanki niezbyt pozytywnie oceniają swoje obecne położenie na rynku pracy, który bez wątpienia jest „rynkiem pracodawcy”. Oddajmy im głos:
Milena: „Po utracie pracy, poznałam wartość pieniędzy”
Sylwetka Mileny:
· 30-letnia panna z Warszawy
· wykształcenie wyższe – licencjat z zarządzania
· profesja: sekretarka w instytucji finansowej
„Mój przypadek wygląda tak, że utrata pracy (w wyniku samodzielnej rezygnacji wywołanej koniecznością powrotu w rodzinne strony) spowodowała, że teraz, po kilku miesiącach pracy, znam wartość pieniędzy. Zanim znalazłam pierwszego pracodawcę, więcej wydawałam, gdyż nie były to wówczas moje pieniądze - nie wiedziałam, ile trzeba się natrudzić, żeby zapracować na swoje utrzymanie. Będąc „na garnuszku” po prostu dzwoniłam do mamy i mówiłam: mamo, daj mi na to lub na tamto. Teraz jestem zmuszona prosić ją o utrzymywanie mnie, ale nie czuję się darmozjadem, gdyż na mojej głowie pozostaje opieka nad chorym członkiem mojej rodziny.
Moja postawa w związku z utratą pracy zmieniła się – pojęłam, że trzeba szanować pieniądze i mądrzej nimi gospodarować, także bardziej oszczędzać. Zanim poszłam do pierwszej pracy nie zwracałam na to uwagi. Ponadto, sądzę że z pracy, której znalezienie leży w moim zasięgu i tak nie będę mogła jeszcze przez długi czas żyć na godnym poziomie, o dorobieniu się czegoś większego już nie wspominając. Opłaty (np. za wynajem mieszkania w mieście i pokrycie kosztów biletów, czy też czesnego za studia) oraz konieczne wydatki (np. żywność) są bowiem w moim odczuciu niewspółmiernie wysokie do zarobków, jakie jest w stanie osiągnąć młoda osoba z niewielkim stażem pracy i średnimi kompetencjami.”
Łukasz: „Aktualnie odbywam staż, ale gdybym nagle stracił tę pracę, to…”
Sylwetka Łukasza:
· 22-latek z Radomia
· wykształcenie średnie – student ekonomii
· profesja: stażysta w firmie projektującej serwisy internetowe
„Jestem studentem na utrzymaniu rodziców. Pracuję, bo chcę zdobyć doświadczenie, lubię moją pracę, chcę się zająć czymś pożytecznym. Oczywiście nie zgodziłbym się pracować za darmo, dla samej idei, ale pieniądze nie są podstawową rzeczą, dla której postanowiłem samemu zarobkować. Z pieniędzy, które otrzymuje od rodziców, bez problemu dałbym radę wyżyć. Gdybym więc stracił pracę, nie zostałbym bez środków do życia. Na pewno nie udawałoby mi się miesięcznie zaoszczędzić dużych kwot, ale na pewno nie „biedowałbym”.
Z ekonomicznego punktu widzenia i fachowo rzecz ujmując praca pozwala mi przenieść się na wyższą krzywą użyteczności. To znaczy - mogę sobie pozwolić na więcej. Nie zwracam w sklepach tak dużej uwagi na ceny, częściej pozwalam sobie na większe wydatki np. na rozrywkę, obiady poza domem, droższe bilety w pociągach itp. Nigdy tego nie zliczałem, ale zapewne odkąd zacząłem pracować moje miesięczne wydatki wzrosły o kilkadziesiąt złotych.
Jeśli nie przedłużą mi stażu, to na pewno wrócę do punktu wyjścia. Wolałbym ściskać się w korytarzu wagonu za 25 zł niż siedzieć w I klasie za 50 zł, dłużej studiowałbym ceny wiktuałów podczas zakupów itd. Pewnie starałbym się znaleźć nową pracę, ale nie za wszelką cenę (tzn. poza kierunkiem studiów, np. rozdając ulotki), bo i nie jest proste pogodzić studia dzienne z pracą. Na pewno jednak nie odczuwałbym bezwzględnej konieczności pracy.”
Inne aspekty pracy - bezcenne, czy tylko niewymierne?
Jak widać, wypowiedzi tych czworga Polaków różnią się dość znacznie, ale ich sytuacja - zawodowa oraz finansowa są przecież odmienne. Wspólnym mianownikiem trojga pozostających aktualnie bez pracy kobiet oraz młodzieńca, który lada moment może zakończyć staż, jest to, że każde z nich w ten czy inny sposób wspomniało o oszczędzaniu i przywołało kwestię cen żywności oraz kosztów utrzymania się. To znamienna rzecz, w szczególności jeśli wziąć pod uwagę o informacje o poziomie inflacji w naszym kraju oraz komentarze ekspertów zwiastujące nadejście drugiej fali kryzysu.
Dodatkowo warto podkreślić fakt, że bohaterki tego artykułu nieco szerzej wypowiedziały się na temat pracy, którą wykonywały i okolicznościach jej utraty. W opinii Karoliny Półroli, psycholożki specjalizującej się w tematyce finansów osobistych jest to „wyraz ich dojrzałości i świadomości znaczenia pracy jako niezbędnej sfery życia, nie tylko w kontekście zadbania o dobrą kondycję finansową. Praca jawi się tu także jako projekt osobisty, dzięki któremu jednostka buduje swoją niezależność i pozycję społeczną.”
Jeśli te spostrzeżenia można słusznie odnieść wobec pozostałych Polaków, to wartość bycia zatrudnionym radykalnie wzrasta, i co więcej - nie sposób oszacować, jak wielkie szczęście dotyka dziś tych, którzy mają pracę. Jakże bowiem wycenić to, ile są warte takie kategorie jak wolność, osobowość i status społeczny każdego z nas?
Paweł Puchalski
Comperia.pl