Głosy skarżących się na nieuzasadnione ich zdaniem opłaty bankowe pojawiają się cokolwiek systematycznie. Czy wołający o pomstę mają rację? Przecież na każdym kroku ostrzegani jesteśmy, że umowy regulujące między innymi wszelkie koszty powinno się czytać bardzo dokładnie, i niemalże z lupą szukać drobnych druczków. Czy podobnie należy czynić z dokumentami przygotowywanymi przez polskie banki, które, jak by nie było, należą do instytucji zaufania publicznego?
Umowa a regulamin
Instynktownie wyczuwa się wyższą wagę zapisu w umowie aniżeli odesłania w danej sprawie do regulaminów albo tabel opłat i prowizji. Po prostu – regulamin może w każdej chwili zostać jednostronnie zmieniony . Treść umowy z klientem, a więc dokumentu podpisanego przez obie strony – już nie.
Generalnie zasada obowiązująca przy umowach jest następująca – czego nie regulują ich zapisy, zostanie zawarte w Regulaminie oraz Tabeli Opłat i Prowizji. Formuła ta jest stosowana zarówno w przypadku rachunków bankowych, jak i kart płatniczych, czy kredytów.
Owszem, prawo bankowe reguluje pewne aspekty dotyczące zakresu informacji niezbędnych do zawarcia w umowie. To znaczy, że np. umowa konta bankowego powinna określać m.in. rodzaj rachunku, czas, na jaki rachunek został otwarty, sposób i termin wypowiedzenia lub rozwiązania umowy rachunku.. Zazwyczaj wymienione są też te opłaty, których bank zobowiązuje się nie zmieniać. Z drugiej strony, jeśli w umowie instytucja nie nadmieniła, iż np. przez cały okres jej trwania nie będzie pobierała prowizji za prowadzenie konta, to jej wprowadzenia nie powinno się poczytywać jako niezgodnego z prawem. Nie ma zatem co kląć, że bank znowu obniżył oprocentowanie naszego konta oszczędnościowego, które było przecież kiedyś tak korzystne. Zakładając je, decydowaliśmy się na takie „ryzyko”, a ponadto przecież rozwiązanie go, poza ewentualną stratą nieskapitalizowanych odsetek, nie wiąże się zazwyczaj z żadną inną konsekwencją.
Czasem zdarza się, że wskutek niedoczytania umowy zgadzamy się na to, aby bank do produktu dołączył nam jeszcze np. ubezpieczenie. Wtedy o jego istnieniu dowiadujemy się zapewne przy analizie wyciągu, gdy zostanie nam pobrane niespodziewanie kilka złotych. Zwykle nie jest za późno na rezygnację z tego dodatkowego produktu, aczkolwiek pobranej kwoty już nie odzyskamy.
Także w przypadku kredytów prawo bankowe nakłada na bank sporządzający umowę obowiązek określenia w niej między innymi zasad i terminu spłaty kredytu, wysokości jego oprocentowania i warunków zmiany, sposobu zabezpieczenia spłaty kredytu. Umowa kredytowa to już bardziej skomplikowany dokument aniżeli np. umowa o udostępnienie elektronicznego dostępu do rachunku. Dlatego należy spędzić naprawdę dobrą chwilę nad ustrzeżeniem się przed akceptacją niechcianych kruczków. Niejeden zdziwił się opłatą manipulacyjną, dużą prowizją za wcześniejszą spłatę (ten zapis znajduje się w większości przypadków w tabeli opłat i prowizji, więc przypominamy, iż bank może tę wartość zmieniać bez zgody klienta) czy sporą opłatą za przewalutowanie kredytu (informacja także w taryfie banku). Czasem bywa wręcz, że kredytobiorca zaskoczony jest jakimś kosztem, który wcześniej nie obowiązywał z uwagi na trwanie zakończonej już promocji.
UOKiK przychodzi na ratunek
Jeśli zaproponowano Ci umowę zawierającą zapis, co do którego sprawiedliwości czy zgodności z prawem masz wątpliwości, dobrym krokiem będzie powiadomienie o tym Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Polecamy również zapoznanie się z wykazem niedozwolonych w umowach klauzul. Tworzona przez UOKiK lista zawiera już grubo ponad 100 fragmentów umów niegdyś przygotowanych przez banki, których umieszczanie uznano za niedozwolone. Nawet jeśli zostaną takie zapisy w podpisanym przez nas dokumencie znalezione, i tak nie obowiązują.
Są w spisie klauzul niedozwolonych zapisy naprawdę istotne. Choćby to, że bank nie ma prawa uzależniać przyznania kredytu od założenia konta osobistego. Owszem, nieraz zaproponuje lepsze warunki pożyczki (niższa marża czy prowizje), ale nie może odpowiedzieć negatywnie na prośbę o udzielenie kredytu, jeśli petent ma doskonałą zdolność kredytową, i spełnia wszystkie wymogi, ale nie godzi się na otworzenie rachunku prywatnego w danym banku. Ta regulacja została zamieszczona w rejestrze UOKiK prawie 6 lat temu, gdy okazało się, że otwarcie rachunku ROR na kredytobiorcy wymuszał jeden z banków, dodatkowo wymagając stałych wpłat przynajmniej w wysokości rat podanych w harmonogramie spłat. Na koniec akapitu ważna uwaga - mowa w podanych sytuacjach oczywiście, co podkreślamy, o rachunkach bieżących. Dla samej obsługi kredytu zawsze niezbędne jest otwarcie tzw. rachunku technicznego.
W bazie klauzul zakazanych znalazło się wiele innych, ciekawych, wcześniej stosowanych przez banki praktyk. Na przykład dotyczących faktu, iż bank uważał korespondencję wysłaną na ostatni podany przez Kredytobiorcę adres do korespondencji za doręczoną. Inna instytucja groziła, że w razie niespłacenia dwóch kolejnych rat kredytu hipotecznego, miała ma prawo dokonać wyceny nieruchomości stanowiącej przedmiot hipoteki na koszt Kredytobiorcy. Bulwersujący był też zapis w innej umowie kredytowej między bankiem a pracownikiem instytucji. Zapis stwierdzał, iż „w przypadku automatycznego rozwiązania Umowy na skutek ustania stosunku pracy między Bankiem, a Kredytobiorcą, Kredytobiorca będzie zobowiązany do zwrotu kwoty kredytu, wraz z odsetkami i innymi świadczeniami dodatkowymi w terminie 3 miesięcy od daty, w której ten stosunek ustał”.
Podane fragmenty to tylko przykłady zapisów, których powinny wystrzegać się banki. Zauważenie każdej adnotacji, iż jakaś opłata wynosi np. od 100 zł (bez określenia maksymalnego pułapu jej wysokości) albo stwierdzenie, że bank pobiera kilka opłat za w gruncie rzeczy tę samą czynność (najprostszy przykład – opłata za wcześniejszą spłatę kredytu i opłata za związane z nią sporządzenie aneksu do umowy) to poważne ostrzeżenie.
Badać, sprawdzać
Cóż, sprawa niespodziewanych opłat i dziwnych zapisów w umowach to temat – rzeka, który Comperia jedynie dotknęła. Z konstrukcji dokumentów wiążących klienta z bankiem wynika wiele nieporozumień. Winy za nie leżą zarówno po stronie instytucji, jak i konsumentów. Kluczową sprawą jest znać swoje prawa i możliwości reakcji, a z drugiej strony zdawać sobie sprawę z regulacji banku i jego potrzeby posiadania pewnej elastyczności (dania sobie furtki do zmian poprzez korekty w regulaminach, tabelach opłat itp.). Choć nigdy nie zaszkodzi o nurtujący nas zapis bankowca zapytać i temat trochę podrążyć.
Mikołaj Fidziński
Analityk Comperia.pl