Czy o kredyt na mieszkanie będzie łatwiej czy trudniej? - takie pytanie zadają dziś miliony Polaków. Niestety, odpowiedź nie jest taka prosta.
Na razie jest stanowczo za wcześnie, by ocenić wpływ koronawirusa na polski rynek nieruchomości. Pewne jest tylko to, że skala zawirowań, nie tylko na rynku mieszkaniowym, ale i w całej gospodarce, będzie w dużej mierze uzależniona od czasu trwania pandemii. - czytamy w najnowszym raporcie ośrodka analityczno-badawczego AMRON. Autorzy analizy podkreślają, że choć z jednej strony mamy rekordowo tanie kredyty hipoteczne, to z drugiej pojawia się widmo utraty pracy i zaostrzone kryteria kredytu mieszkaniowego.
Banki zareagowały na nadchodzącą pandemię już w marcu. Oprócz podwyższenia wkładu własnego, problemem dla potencjalnych kredytobiorców stały się zaostrzone wymogi ustalania zdolności kredytowej. Na czarnej liście osób ubiegających się o kredyt są m.in. pracownicy sektora turystycznego, hotelarstwa, transportu, czy gastronomii, którzy w każdej chwili mogą utracić zatrudnienie.
Jeśli tak rygorystyczne kryteria udzielania nowych kredytów nie zostaną złagodzone, to popyt na mieszkania może spaść, ponieważ część potencjalnych nabywców nie będzie mogła uzyskać finansowania - czytamy dalej w raporcie. W kwietniu popyt na kredyty mieszkaniowe spadł o 27,6 proc. Na koniec marca obserwowano wzrost w tym obszarze we wszystkich monitorowanych aglomeracjach. W większości z nich wzrosły także stawki czynszu najmu.
To jak zachowa się rynek po opanowaniu pandemii zależne jest od wielu czynników. Eksperci nie są w stanie wskazać, która szala przeważy - łatwa dostępność kredytów, czy może jednak obawa przed bezrobociem i inflacją. Znaczące dla gospodarki będą miesiące jesienne, w których większość krajów spodziewa się nastąpienia drugiej fali zachorowań.