W obecnych czasach, w dobie jednorazówek i powszechnego konsumpcjonizmu rzeczy się raczej nie naprawia. W ich miejsce w różny sposób nabywa się nowe. Między innymi dlatego rozwody zdarzają się częściej, niż kilka dekad temu. Rozstaniom często towarzyszy kres pożycia emocjonalnego. Lecz to nie jedyne, co kończy się w takich okolicznościach. W skutek dojścia do rozwodu następuje również ustanie wspólnoty majątkowej ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Według informacji podanych przez Główny Urząd Statystyczny, w roku 2012 związek małżeński w świetle prawa polskiego zawarło ponad 400 tysięcy osób. W tym samym okresie rozwodu doświadczyło ponad 120 tysięcy. Przez cały rok 2012 zawarto 196 tysięcy umów hipotecznych, z czego większość podpisały małżeństwa.
Podczas gdy odpowiedni sąd rejonowy może dokonać podziału majątku wspólnego byłych małżonków, to nie dokona on podziału długu. Stąd, jeżeli małżonkowie zaciągnęli kredyt hipoteczny wspólnie, to w oczach banku rozwód nic nie zmienia. Pożyczkodawca nadal będzie oczekiwał, że raty zostaną spłacone w umówionej wysokości i w określonych terminach. Banku nie będzie interesowało, że jeden tylko z byłych współmałżonków zajmuje nieruchomość, a drugi się wyprowadził, bo tak orzekł sąd.
Spokojniej równa się taniej
Co gorsze, jeżeli „eks” zajmujący mieszkanie przestanie płacić swoją część raty, to bank będzie mógł zwrócić się do drugiego z byłych partnerów, jeżeli jest on współkredytobiorcą, o uregulowanie należnych zaległości. Jeżeli ten będzie uchylał się od zapłaty, finansujący będzie mógł wystąpić z bankowym tytułem egzekucyjnym i zaspokoić bądź bezpośrednio z kredytowanej nieruchomości, bądź z majątku osobistego rozwodnika, który się wyprowadził.
Co zatem zrobić, by nagły poryw uczuć i podyktowane nim decyzje życiowe nie pozostawiły nas z długami? Opanować emocje i spróbować się dogadać z partnerem. Przede wszystkim między sobą. Jeżeli już uda nam się wznieść ponad osobiste animozje i wspólnie udamy się do banku, pozostaje jedynie przekonać finansującego, że eks-partner pozostający w kredytowanej nieruchomości, posiada zdolność kredytową i będzie w stanie samodzielnie regulować pozostałe raty.
Koniec węzła małżeńskiego i hipotecznego
Najprostszym sposobem rozstania się ze wspólnym kredytem, przy okazji rozstawania się z małżonkiem, z którym go zaciągnęliśmy, jest sprzedaż nieruchomości, spłata zadłużenia oraz podzielenie się ewentualną nadwyżką. Niestety, z takiej opcji raczej nie skorzystają posiadacze kredytów hipotecznych zaciągniętych we frankach szwajcarskich. Te typy zadłużenia najczęściej przewyższają swoją wartością rynkowe ceny obciążonych nimi nieruchomości.
Z powyższego wynika jednoznaczny wniosek. „Darcie kotów” nie doprowadzi nas do rozsądnego, a już z pewnością taniego rozwiązania, gdyż opłaty wynikające z przekształcenia umowy kredytowej na jednego tylko zadłużonego, mogą sięgnąć nawet kilkaset złotych. Dodatkowo bank może zechcieć podwyższyć oprocentowanie kredytu, obliczonego przecież na zupełnie nowych zasadach.
Autor: Jakub Tomaszewski
Comperia.pl