Niespełna trzy tygodnie dzielą nas od wejścia w życie kolejnych zapisów Rekomendacji T. Co już zmieniły zalecenia Komisji Nadzoru Finansowego, a jakie nowości są dopiero przed nami? Sprawdź z Comperią czym jest Rekomendacja T i jakie skutki wywoła dla Twojego portfela, a także na rynku kredytowym w Polsce.
Dokument wydany przez KNF składa się z 25 rekomendacji, które mają prowadzić do obniżenia ryzyka kredytowego sektora bankowego. Chociaż banki nie są formalnie zobowiązane do ich bezwzględnego przestrzegania, to spodziewać jak pokazuje dotychczasowa praktyka, wszyscy gracze zastosują się do zaleceń nadzoru. Wprowadzanie zmian zostało podzielone na dwa etapy. Pierwszy miejsce zakończył się 23 sierpnia br. (od tego dnia obowiązuje 14 rekomendacji), a pozostałych 11 zapisów zacznie funkcjonować od 23 grudnia br.
Sierpniowe porządki
Na pierwszy ogień poszły kredyty walutowe. Znacząco ograniczona została możliwość zaciągania pożyczek we frankach czy euro bez wkładu własnego (w większości wymienianych przypadków klient musi wyłożyć kwotę odpowiadającą przynajmniej 20 proc. wartości nieruchomości). Banki zostały dodatkowo zobowiązane do bieżącego monitorowania czy wartości poszczególnych kredytów nie przekraczają wartości zabezpieczeń (wskutek spadku cen nieruchomości czy zmian na rynku walutowym). Klienci z kolei otrzymali możliwość spłaty kredytu w walucie, do której jest on indeksowany, co miało stanowić antidotum na bankowe widełki kursowe.
Szereg innych zapisów dotyczył zmian proceduralnych i systemowych, do których zobowiązane zostały banki. Dla klientów są one mało widoczne (np. rozdzielenie funkcji sprzedażowych z analizą kredytową), ale w praktyce miały się przyczynić do ograniczenia poziomu złych kredytów, tj. tych, których spłaty wiążą się z opóźnieniami.
Kolejna część zapisów regulowała praktyki, które w sektorze były stosowane od dawna. Komisja Nadzoru Finansowego zaleciła m.in. bankom, by weryfikując zdolność kredytową klienta korzystały z wewnętrznych i zewnętrznych baz danych (np. BIK). Dochód klienta może być przyjęty na podstawie oświadczenia, pod warunkiem że zostanie on odpowiednio potwierdzony – np. dzięki historii rachunku bankowego czy deklaracji podatkowej.
Grudniowe rewolucje
Największe kontrowersje wzbudzają jednak zmiany, które zaczną obowiązywać po 23 grudnia. Chodzi przede wszystkim o zapisy, które określają górny limit wysokości spłacanych miesięcznie rat kredytowych. Już pod koniec roku osoby, które zarabiają mniej niż tzw. średnia krajowa (obecnie ok. 2,3 tys. zł) będą mogły przeznaczyć na spłaty kredytów nie więcej niż połowę swojego dochodu. Dla zarabiających powyżej średniej limit został ustalony na poziomie 65 proc.
W praktyce oznacza to, że osoby które już dzisiaj przeznaczają na obsługę zadłużenia więcej niż 50/65 proc. dochodu, nie otrzymają kolejnego kredytu dopóki wspomniana relacja nie zmniejszy się poniżej akceptowanego przez bank poziomu.
Na tym jednak nie koniec zaostrzania polityki kredytowej. Już niedługo w bardziej restrykcyjny sposób ma być liczona zdolność kredytowa klienta. Nadzór zwraca uwagę, by wiarygodnie szacowane były koszty stałe potencjalnego kredytobiorcy (uwzględniając ilość osób pozostających na utrzymaniu, status mieszkaniowy itd.). Dotychczas banki często nie uwzględniały wszystkich wydatków lub szacowały je niedokładnie. Nierzadko po to, by klient otrzymał taką kwotę kredytu, jaką potrzebował.
Dodatkowe obostrzenia dotyczą kredytów ze zmienną stopą procentową – banki będą musiały uwzględniać odpowiedni bufor na wypadek niekorzystnych zmian stóp procentowych. W przypadku kredytów walutowych banki będą musiały wyliczyć czy klient będzie w stanie spłacać raty, gdy kurs waluty zmieni się o 10 czy 20 proc.
Szanse i zagrożenia
Rekomendacja T ma ograniczać zadłużenie Polaków do racjonalnego, zdaniem regulatora poziomu. W ten sposób Komisja Nadzoru Finansowego chce uchronić sektor bankowy (i w efekcie całą gospodarkę) przede ewentualnym krachem. Warto pamiętać, że wśród głównych przyczyn ostatniego, światowego kryzysu finansowego wymienia się właśnie zbyt liberalną politykę kredytową, szczególnie w USA. Działania KNF w tym kontekście trzeba odczytać raczej jako dmuchanie na zimne.
Proponowane zmiany niosą za sobą również pewnego zagrożenia rodzaju „skutki uboczne”. Przede wszystkim osoby, które nie będą mogły otrzymać kredytu w banku, staną się potencjalnymi klientami różnej maści firm pożyczkowych. Klienci wypchnięci z systemu bankowego będą narażeni na bardzo wysokie koszty zaciąganych zobowiązań, a nierzadko także na nieuczciwych przedsiębiorców. Trudno jednak wyobrazić sobie sytuację, że ludzie od lat przyzwyczajeni do życia na kredyt, nagle z niego zrezygnują.
Comperia.pl