75 zł za każdy pożyczony tysiąc złotych – tyle średnio trzeba płacić bankom za samo otrzymanie pożyczki gotówkowej. Ba, kwota ta rośnie do ponad 80 zł, gdy pożyczkobiorca nie bierze ubezpieczenia. Comperia.pl odpowiada, dlaczego właściwie za samo podpisanie umowy o pożyczkę trzeba płacić nawet tysiące złotych, i… czy to na pewno jednoznacznie źle.
Średnia prowizja już przekroczyła 7 proc.
Jak wynika z danych Comperia.pl i narzędzia analitycznego Comperia Analytics, średnia prowizja za udzielenie rocznego kredytu gotówkowego na 5 tys. zł właśnie przebiła kolejną granicę - 7 proc. Weszła na nienotowany jeszcze nigdy poziom 7,50 proc. Od początku roku średnia prowizja podskoczyła już o 2 p.p.
Co więcej, gdyby „odsiać” wyłącznie oferty pożyczek bez dodatkowego ubezpieczenia, średnia prowizja sięgnęłaby ponad 8 proc. Dzieje się tak dlatego, iż często banki klientom niechętnym do wykupienia dodatkowego ubezpieczenia podwyższają inne koszty pożyczkowe - w tym prowizje.
Co oznacza tak wysoka prowizja?
Średnia prowizja na poziomie 7,50 proc. oznacza, że klient potrzebujący 5 tys. zł musi za samo otrzymanie pożyczki zapłacić 375 zł. Ta kwota zwykle jest kredytowana. Dlatego klient, na którego konto finalnie wpłynie 5 tys. zł, w rzeczywistości jest zadłużony na 5 375 zł. To na podstawie tej wyższej kwoty są wyliczane odsetki i raty.
Dlaczego tak się dzieje?
Tzw. ustawa antylichwiarska zakazuje wszelkim pożyczkodawcom, w tym bankom, pobierania odsetek wyższych niż czterokrotność stopy kredytu lombardowego NBP. To skomplikowane, ale zasadniczo sprowadza się do jednego - obecnie oprocentowanie pożyczki czy kredytu nie może przekraczać 10 proc. w skali roku.
Co tu kryć - to dla banków raczej mało. Jeszcze 2-3 lata temu kredyty z oprocentowaniem 10 proc. były szczytem promocji, dzisiaj to już okolice lichwy.
Dlatego przychodów trzeba szukać gdzie indziej. Prowizje nadają się w sam raz. Tutaj nie ma żadnych ustawowych ograniczeń, zasadniczo „hulaj dusza, piekła nie ma”.
Do niedawna banki dorzucały do kredytów także obowiązkowe ubezpieczenia, ale praktykę ukróciła Rekomendacja U Komisji Nadzoru Finansowego. Teraz nawet jeśli bank wymaga ubezpieczenia, to klient może polisę załatwić sobie sam, nie nabijając dodatkowo kabzy pożyczkodawcy. To także czynnik „zmuszający” banki do windowania prowizji.
Czy wysokie prowizje to zło?
Paradoksalnie, tak drastyczny wzrost prowizji nie jest ewidentnie złą informacją, i niekoniecznie świadczy o brutalnej pazerności banków.
Banki jednocześnie obniżają oprocentowanie pożyczek. W ciągu ostatnich 6 miesięcy spadło ono o ok. 2,5 p.p. Między innymi dlatego, że na skutek marcowej decyzji Rady Polityki Pieniężnej maksymalny dozwolony poziom oprocentowania nominalnego spadł z 12 proc. do 10 proc. Jak wynika z danych Comperia Analytics, dziś średnie oprocentowanie rocznych kredytów na 5 tys. zł wynosi 8,32 proc.
Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania, agregująca wszystkie koszty pożyczek, jest ostatnio względnie stabilna, choć od początku kwietnia faktycznie dość mocno urosła - o 1,5 p.p.
Warto także pamiętać o pewnej zmianie specyfiki ofert pożyczek gotówkowych w bankach. Te coraz częściej rezygnują ze względnie wysokiego oprocentowania, a za to więcej starają się zgarniał na innych kosztach. Przykładów jest mnóstwo, choćby taka oferta eurobanku - oprocentowanie 1,5 proc., ale prowizja 13 proc.
W ofertach kilku banków, m.in. mBanku, Getin Banku, Raiffeisen Polbanku czy Banku Pocztowego, zagościły już nawet kredyty i pożyczki z oprocentowaniem 0 proc.
W takim przypadku bank nie pobiera żadnych odsetek, czyli klient w ratach spłaca dokładnie tyle, ile wynosi kwota brutto kredytu. Jednak właśnie w tej kwocie brutto kredytu banki „upychają” koszty dla klienta - czyli prowizje. W Raiffeisen Polbanku wynosi ona 9 proc., w mBanku 7-9 proc., w Banku Pocztowym 20 proc. (Pożyczki na poczcie mają stanowić konkurencję bardziej dla firm pożyczkowych niż banków).
Pod względem łącznych kosztów pożyczki, taka oferta z oprocentowaniem 0 proc. i prowizją 9 proc. jest równoważna kredytowi bez prowizji ale z oprocentowaniem ponad 16 proc.
Mikołaj Fidziński
Comperia.pl