Inwestowanie na giełdzie papierów wartościowych w założeniu ma przynosić zyski. Brzmi to bardzo obiecująco, jednak w praktyce nie każda poczyniona inwestycja oznacza zarobek, a czasem wręcz przynosi stratę. Czy osiągnięcie straty na giełdzie jest czymś złym? Czy można taką sytuację obrócić na swoją korzyść? Comperia.pl postanowiła przyjrzeć się temu problemowi nieco dokładniej.
Poniesienie straty podczas grania na giełdzie jest zjawiskiem tak samo naturalnym, jak i osiągnięcie zysku. Kupując akcje spółki inwestor ma 50 proc. szans, że cena tych walorów wzrośnie i tyle samo, że spadnie. Oczywiście, można się wspomagać różnymi analizami, czy rekomendacjami analityków, ale w gruncie rzeczy szanse są jak 1 do 1.
Dlatego decydując się na inwestycje na giełdzie warto wiedzieć, że poniesienie straty może okazać się bardzo pomocne w przeprowadzeniu optymalizacji podatkowej. Można ją wykorzystać jako „tarczę” fiskalną i tym samym nie zapłacić podatku od zysków wypracowanych na innych walorach.
Zacznijmy jednak od tego, jak powstaje strata.
Zysk lub strata z danej inwestycji powstaje na skutek różnicy pomiędzy osiągniętymi przychodami, a poniesionymi kosztami w trakcie dokonywania transakcji na giełdzie. Jeśli te pierwsze przewyższają drugie - mowa jest o zysku. Jeśli odwrotnie, mamy do czynienia ze stratą. Warto wiedzieć, że do kosztów zaliczamy nie tylko prowizję zapłaconą od zrealizowanych zleceń, ale także koszty związane z prowadzeniem rachunku, transferem, czy z deponowaniem papierów. Szczegóły dotyczące przychodów i kosztów są zawarte w PIT8C, jaki inwestor otrzymuje od swojego biura maklerskiego.
Po co komu ta strata?
Wykazanie straty w jednym roku kalendarzowym umożliwia inwestorowi niepłacenie podatku od zysków wypracowanych w kolejnych latach. Trzeba jednak zaznaczyć, że w jednym roku inwestor maksymalnie może odliczyć 50 proc. poniesionej straty, a całą jej kwotę może wykorzystać w ciągu najbliższych 5 lat. Brzmi skomplikowanie, więc przykład:
W 2011 roku inwestor poniósł stratę w wysokości 1000 złotych (oczywiście została ona zgłoszona do urzędu skarbowego - PIT38). W 2012 roku inwestor zarobił na swoich akcjach 1000 złotych.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami musi on zapłacić podatek od zysków kapitałowych (19 proc.) Jednak nie zapłaci on podatku od 1000 złotych, a tylko od 500 złotych - 95 złotych, ponieważ może wykorzystać połowę straty z roku poprzedniego.
Gdyby natomiast w 2012 roku zarobił tylko 500 złotych, to w ogóle by nie zapłacił podatku, ponieważ możliwość „zasłonięcia” się stratą z roku poprzedniego umożliwiłaby mu uniknięcie tego obowiązku.
Część inwestorów, chcąc zminimalizować wysokość podatku przed końcem danego roku kalendarzowego sprzedaje akcje spółek, na których ma stratę (cena ich kupna okazała się wyższa niż kurs obecnie obowiązujący). W ten sposób zmniejszają zysk osiągnięty na innych walorach i tym samym ponoszą niższe obciążenie podatkowe. Oczywiście, po zakończeniu roku rozliczeniowego, akcje sprzedanych spółek można w dowolnej chwili odkupić i cieszyć się takim samym portfelem akcji, jak przed całą operacją.
Mimo że opisane powyżej zabiegi na pierwszy rzut oka wydają się trochę skomplikowane, to w rzeczywistości nie ma w nich nic trudnego. Nie chodzi w nich o uniknięcie płacenia podatku, a tylko o zwiększenie rentowności inwestycji. A im wyższa wypracowana stopa zwrotu, tym inwestor bardziej zadowolony.
Autor: Jacek Kasperczyk
Comperia.pl