Powiada się, że „lepiej późno niż wcale” oraz „nigdy nie mów nigdy”... Te stwierdzenia nijak mają się do sytuacji osób z komornikiem „na głowie”. Jeśli nie dogadasz się z bankiem, przez parę lat w kwestii kredytów masz, kolokwialnie rzecz ujmując, „pozamiatane”.
Banki na każdym kroku podkreślają, że nasyłanie komorników na klientów nieradzących sobie ze spłatą swoich kredytów nie leży w ich interesie. Instytucje muszą poświęcić na to nie tylko sporo czasu, ale i pieniędzy – ot, choćby na prawników. Istnieje wiele ugodowych rozwiązań - najczęściej obie strony decydują się na wydłużenie okresu spłaty długu. Skutkuje to niższymi ratami miesięcznymi, ale sumarycznie wyższymi odsetkami. Jeśli jednak kredytobiorca jest „oporny”, bank nie ma wyjścia, i machina postępowania windykacyjnego zostaje wprawiona w ruch...
Niestety taka procedura zamyka gros możliwości wyjścia na finansową prostą. Banki informują, że już zaledwie 30-dniowa zwłoka ze spłatą zazwyczaj przekreśla szansę na otrzymanie kolejnego kredytu. „Winne” temu jest Biuro Informacji Kredytowej. Instytucja ta gromadzi informacje o kredytobiorcach, kwocie kredytów, terminowości spłat itd. Zbiera dane ze wszystkich banków. Na marginesie – BIK nie tworzy wcale, jak czasem się uważa, „czarnej listy” kredytobiorców. Jest „magazynem” wszelkich danych o kredytach, a więc także tych pozytywnych. Co więcej, to one stanowią większość informacji w BIK-u.
Jeśli więc klient uda się do banku, by pożyczyć pieniądze (np. w ramach kredytu konsolidującego gotówkowego lub pożyczki hipotecznej na spłatę innych zobowiązań), ten sprawdza go w Biurze Informacji Kredytowej. Dane są przez tę instytucję gromadzone przez okres spłaty kredytu, a jeśli nastąpiły opóźnienia w jego spłacie powyżej 60 dni – jeszcze do 5 lat po uregulowaniu wszystkich zaległości.
Zatem każda problematyczna sytuacja w BIK-u jest dla potencjalnego kredytobiorcy sporym kłopotem. Jeśli bierzemy pod uwagę tak drastyczną sytuację, jak interwencja komornicza, to zaciągnięcie kredytu staje się rzeczą niemożliwą, nawet w kilka lat po uwolnieniu się od długów. Wówczas możemy szukać szczęścia u rodziny lub znajomych, albo zdać się na niektóre instytucje parabankowe, które nie sięgają do „archiwów” BIK-u. Ale od tych ostatnich trudno oczekiwać atrakcyjnych warunków. Często nijak nie dadzą się one porównywać z ofertami banków, toteż niektórzy określają je mianem lichwiarskich.
Jasne – jeśli spłaci się zaległe długi, odczeka te 5 lat, to stawiająca nas w złym świetle historia zostanie „wymazana” z rejestrów Biura Informacji Kredytowej. Ale w innych przypadkach, co warto podkreślić – nie ma szans na kredyt w banku! Instytucje finansowe są obecnie bardzo, bardzo ostrożne, i jest to widoczne w ich polityce kredytowej.
Mikołaj Fidziński
Comperia.pl