Nie daję sobie rady ze spłatą kredytu... Czy czeka mnie windykacja?

2010-11-02 14:59:11

Twoja sytuacja finansowa zdecydowanie się pogorszyła, a masz przecież na głowie spłatę kredytu? Czujesz, że raty zaczynają demolować twój miesięczny budżet? Słowem – podejrzewasz, że nie dasz rady nadal spłacać swojego zobowiązania? Dowiedz się z Comperią, jak uniknąć prawdziwych kłopotów i, dlaczego warto potraktować swoje problemy poważnie.

Najprostszy przykład – utrata pracy. Nagle „wysycha” źródło utrzymania kredytobiorcy. Z oszczędności nie da rady wyżyć i jeszcze spłacać kolejnych rat swoich kredytów. Sytuacja nie jest różowa, ale przyjmie jeszcze gorsze kolory, jeśli, licząc choćby na szybkie odzyskanie stabilności finansowej, zadłużony postanowi zignorować spłatę kolejnej części swego długu.

Pętla ciśnie coraz mocniej

Zacznie się niepozornie – klient otrzyma upomnienie z banku – telefoniczne bądź listowne, przypominające o zaległości. Poważniejszy już będzie koszt takiegoż monitu.

Opłata za sporządzenie i wysłanie monitu w wybranych bankach (w przypadku kredytu hipotecznego w PLN)

 
Wysokość opłaty
Alior Bank
20 zł / polecony - 40 zł
Lukas Bank
15,00 zł
40 zł + koszty przesyłki pocztowej
Kredyt Bank
50,00 zł
DnB Nord
15,00 zł
Raiffeisen Bank
35,00 zł
Citi Handlowy
25,00 zł


Co, jeśli nadal kredytobiorca będzie pozostawał głuchy na wezwania banku? Bank może wypowiedzieć mu umowę kredytową. Dokładnie reguluje to ustawa o kredycie konsumenckim, a dokładnie jej czternasty artykuł, który informuje, iż „jeżeli konsument nie zapłacił w terminach określonych w umowie pełnych rat kredytu za co najmniej dwa okresy płatności, kredytodawca może wypowiedzieć umowę po uprzednim wezwaniu konsumenta, w trybie określonym w umowie kredytowej, do zapłaty zaległych rat lub ich części w terminie nie krótszym niż 7 dni od otrzymania wezwania pod rygorem wypowiedzenia umowy”. Co więcej, termin wypowiedzenia umowy nie może okazać się krótszy niż 30 dni. Bank oczekuje natychmiastowego zwrotu udzielonych środków wraz z należnymi odsetkami. Już wplątaliśmy się w niezłe problemy, a co dalej? Bo przecież raczej niemożliwe jest, abyśmy nagle zwrócili bankowi całą kwotę udzielonego nam np. kredytu gotówkowego na kilkadziesiąt tysięcy złotych, skoro nie potrafiliśmy opłacić jednej raty. Dalej jest oczywiście jeszcze gorzej, albowiem instytucja wydaje tzw. tytuł egzekucyjny i zwraca się do sądu o wyegzekwowanie od dłużnika należnych pieniędzy. Pozytywne (bo szanse aby było inne są znikome) dla banku postanowienie sądu oznacza, że ściągnięciem z kredytobiorcy długu zajmie się komornik.

Lepiej zapobiegać niż leczyć…
Te wszystkie konsekwencje wyglądają cokolwiek przerażająco, i raczej są ostatecznością. Co zrobić zatem, aby uniknąć tych jakże dotkliwych nieprzyjemności? Jak zazwyczaj w życiu, wiele może zdziałać szczera rozmowa. Naturalnie – z przedstawicielem banku. Zasadniczym błędem jest ucieczka przed problemem. Jeśli czujesz, że Twój portfel staje się coraz chudszy, i możesz nie poradzić sobie ze spłatą następnej raty Twojego kredytu, natychmiast udaj się do placówki banku, w którym jesteś zadłużony, i zabiegaj o zmianę warunków Twojego zobowiązania. Pamiętaj, że kredytodawcy nie zależy na tym, aby Cię zgnębić, nasłać na Ciebie komornika itp., ale abyś oddał mu pieniądze tak, jak w umowie się do tego zobowiązałeś. I jest w stanie pójść Ci na rękę. Jest otwarty na negocjacje.

Wśród szerokiego wachlarza możliwości może Ci zaproponować między innymi czasowe zawieszenie konieczności uiszczania rat (a dokładnie – będzie trzeba przez ten okres spłacać jedynie odsetki od kredytu), lub na przykład wydłużenie okresu spłaty – co wiązać będzie się zatem ze zmniejszeniem wysokości comiesięcznych rat.

Bank może poradzić także przewalutowanie kredytu, lub, choć to w opisywanych przez nas sytuacjach utraty zdolności kredytowej jest stosowane już rzadziej, zażądać nowego zabezpieczenia.

Jeśli gnębią Cię raty kilku kredytów, bank chętnie je skonsoliduje. Czy chętnie znaczy opłacalnie dla Ciebie, to już inna rzecz, bo wziąć pod uwagę należy prowizje, ubezpieczenia kredytu, ewentualną wycenę nieruchomości, no i najważniejsze – zazwyczaj naprawdę wysokie oprocentowanie, nawet do maksymalnego dozwolonego przez prawo, czyli 20 proc. Niemniej jednak niewątpliwym skutkiem takiego zabiegu będzie wydłużenie okresu kredytowania wraz ze zmniejszeniem miesięcznej raty.

Ratunkiem może także okazać się przystąpienie kogoś do naszego długu, czyli innymi słowy – stanie się, obok nas, współzadłużonym i współodpowiedzialnym za spłatę kolejnych rat. Brzmi cudownie, ale zobowiązanie się kogoś do spłaty naszego długu to wizja zgoła utopijna.

Innym rozwiązaniem stosowanym przez finansowe instytucje jest zawarcie z kredytobiorcą umowy ugody. Jest to, może nieco upraszczając sytuację, pełna akceptacja i zrozumienie na otrzymanie od banku żółtej kartki. Konsekwencje są takie, że instytucja prawdopodobnie umorzy część karnych odsetek, i przygotuje nowy, korzystniejszy plan spłat kredytu, ale z drugiej strony w przypadku złamania przez zadłużonego uzgodnień ugody, bank bezwzględnie uruchamia proces windykacyjny. Bez wahania pokazuje mu czerwoną kartkę.

Bank woli po przyjacielsku

Jest zatem sporo możliwości dogadania się z bankiem, oczywiście nie wszystkie dostępne będą w każdym banku, ale co do zasady o jednym należy pamiętać (o czym już pisaliśmy) – bank naprawdę nie ma ochoty na siłę egzekwować naszych długów, ale… Cóż, sytuacja jest (zachowując wszelkie proporcje) podobna jak w przypadku, gdy pożyczy się znajomemu dwie stówy. Jeśli nie jest nam w stanie ich oddać w umówionym terminie, cywilizowany pożyczkodawca stara się znaleźć kompromis, aniżeli bezwzględnie swojego dłużnika ukarać i wytaczać mu sprawę w sądzie.

Jeszcze porada (a raczej odradzenie) dla ambitniejszych czy wręcz ekscentryczniejszych osób – można wnioskować o uznanie się niewypłacalnym, czyli starać się o uzyskanie upadłości konsumenckiej. Ale – jak opisała to nie tak dawno Comperia – proces ten jest naprawdę trudny, i co najważniejsze – raczej w Polsce nieskuteczny.

Prawie na zakończenie małe przypomnienie – ustawa o kredycie konsumenckim wyraźnie informuje, że bank wszelkie konsekwencje niewywiązywania się z umowy kredytowej może wyciągnąć dopiero, gdy nie wpłyną do niego dwie kolejne raty. Wielu Polaków wykorzystuje ten zapis, i, co prawda kosztem odsetek karnych i informacji w Biurze Informacji Gospodarczej czy Kredytowej, decyduje się na „czasowe zawieszenie sobie spłaty”. A zadłużenie Polaków wciąż rośnie. Niestety, wraz z nim liczba osób zalegających z płatnością zobowiązań. Z sierpniowych danych Infomonitor wynika, że takich osób jest 1,92 mln. A to oznacza, że problemy z regularną spłatą ma co dwudziesty Polak (wliczając w to wszystkich naszych rodaków, więc choćby także noworodki). Optymistyczną wiadomością jest natomiast to, że tylko co szósty (a wręcz co szósty i pół) z tych, którzy nie wywiązują się z obowiązku regularnego uiszczania rat, jest zadłużony na więcej niż 10 tys. zł.

Choroba, wypadek, utrata pracy – jest sporo sytuacji, które spotkać mogą zadłużoną osobę i negatywnie wpłynąć na jej zdolność do regulowania kolejnych rat swojego zobowiązania. Poradą uniwersalną, pierwszą i najważniejszą jest natychmiastowe odpowiedzenie na bankowe upomnienia i podjęcie z bankiem rozmów o renegocjację warunków kredytu. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że z pieniędzmi nie ma zabawy. A instytucje finansowe wyjątkowo nie są skore to pobłażania klientom, którzy nie wykazują ochoty współpracy.

Mikołaj Fidziński
Comperia.pl

Ekspert Comperia.pl

Słownik finansowy
Kalkulatory

Szukasz kredytu gotówkowego? Chcesz zaoszczędzić? A może nowa inwestycja się kroi? Z nami wszystko przekalkulujesz!

Sprawdzam