Jeszcze wczoraj na rynku międzybankowym za franka szwajcarskiego trzeba było płacić 4,12 zł. Na szczęście, w odpowiedzi na kolejną interwencję na rynku walutowym przez Bank Szwajcarii, kurs waluty tego kraju zaczął spadać. Czy jest to tylko krótkotrwała reakcja czy jedynie czasowe odreagowanie ostatnich wzrostów?
Tak dużych emocji na rynkach finansowych nie obserwowaliśmy od dawna. W ostatnim tygodniu mieliśmy do czynienia nie tylko z paniczną wyprzedażą akcji na większości giełd światowych, ale też z olbrzymim wzrostem awersji do ryzyka. Odbiło się to na rekordowych notowaniach cen aktywów powszechnie uważanych za najbezpieczniejsze. Chodzi oczywiście o złoto oraz szwajcarską walutę.
O ile o historycznych notowaniach cen złota mówi się niewiele, o tyle kurs franka jest na ustach niemal wszystkich analityków, ekonomistów i dziennikarzy. Przypomnijmy, że jeszcze na początku lipca za szwajcarską walutę trzeba było płacić 3,20 zł. a po niespełna 1,5 miesiąca, jego cena przekroczyła psychologiczną barierę 4 złotych! To bardzo niekorzystna sytuacja zarówno dla gospodarki Szwajcarii, jak i wszystkich posiadaczy kredytów hipotecznych wyrażonych w tej walucie.
Gwałtownie rosnący kurs franka doprowadził na skraj wytrzymałości szefów tamtejszego banku centralnego, którzy już po drugi raz w ciągu ostatnich dwóch tygodni zapowiedzieli interwencję na rynku walutowym. Warto przypomnieć, że pierwsza interwencja polegała na uruchomieniu dodatkowych rezerw w celu zwiększenia ilości szwajcarskiej waluty w obiegu międzybankowym, co miało przełożyć się na spadek jej ceny. Nie przyniosła ona jednak spodziewanego efektu.
Druga interwencja była znacznie bardziej rygorystyczna. Mianowicie, poza zwiększeniem płynności w sektorze bankowym, wspomniano nawet o możliwości tymczasowego zamrożenia kursu względem euro. Polegałoby to na ustaleniu stałej ceny wymiany jednej waluty na drugą.
Zapowiedziane posunięcia tym razem przyniosły skutek i od wczoraj można obserwować spadek notowań szwajcarskiej waluty zarówno w stosunku do euro, jak i do złotego. Jest to dobra informacja dla osób, które posiadają kredyty mieszkaniowe właśnie we franku, ponieważ spadek kursu CHF/PLN ma bezpośredni wpływ na wysokość płaconych rat od zaciągniętych zobowiązań.
Zobaczmy, jak spadek kursu przełożył się na spadek raty kredytowej. Kredyt na 300 tys. złotych, zaciągnięty w styczniu 2008 i 2009 roku, okres spłaty 30 lat, raty równe.
Widać doskonale, że spadek kursu, jaki obserwujemy na rynku bankowym, przyniósł ulgę wszystkim posiadaczom zobowiązań zaciągniętych we franku szwajcarskim. W przypadku naszych modelowych kredytów uruchomionych w styczniu 2008 i 2009 roku różnica w racie wyniosła ponad 50 złotych. Jest to niemała kwota, wziąwszy pod uwagę, że do końca okresów kredytowania w obydwu przypadkach zostało jeszcze ponad 25 lat.
Wiele wskazuje na to, że interwencje Banku Szwajcarii zadziałały. Tym samym w najbliższym czasie można się spodziewać dalszego osłabienia franka szwajcarskiego wobec innych walut, a w szczególności wobec polskiego pieniądza. Jeżeli tak się stanie, to grupa prawie 700 tys. Polaków odetchnie z ulgą.
Jednakże trzeba mieć na uwadze fakt, że rynki finansowe rządzą się własnymi prawami, a w dużej mierze napędzane są niemożliwymi do przewidzenia emocjami setek tysięcy inwestorów. Ponadto interwencje państwowe w dłuższej perspektywie czasowej przeważnie nie przynoszą w pełni oczekiwanych efektów. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem historia notowań kursu franka potoczy się zgodnie ze scenariuszem, jaki nakreślili szwajcarscy bankierzy.
Jacek Kasperczyk
Comperia.pl