Po styczniowym skoku kursu franka ruszyła prawdziwa burza frankowa. Temat kredytów w szwajcarskiej walucie był jednym z wiodących w kampaniach politycznych – prezydenckiej i parlamentarnej. Choć w ciągu ostatnich 11 miesięcy swoje pomysły na wsparcie frankowiczów oficjalnie przedstawiało dwóch prezydentów, parlament czy Komisja Nadzoru Finansowego, to mitycznej „ustawy frankowej” nadal brak. A jak wygląda dziś sytuacja frankowiczów?
Sytuacja frankowców w 2015 r.
Lawina ruszyła 15 stycznia br., kiedy zupełnie nieoczekiwanie bank centralny Szwajcarii podjął decyzję o uwolnieniu kursu franka szwajcarskiego, dotychczas bezpośrednio powiązanego z ceną euro. Skutek? Kurs franka natychmiast powędrował z poziomu 3,57 zł (kurs CHF/PLN wg NBP 14 stycznia br.) do grubo ponad 4 zł (4,32 zł 23 stycznia). Choć już na początku lutego cena franka spadła poniżej 4 zł i od tego czasu waha się w korytarzu 3,82-4,05 zł, a na skutek jednoczesnego spadku stóp procentowych w Szwajcarii raty frankowców najwyżej po 3 miesiącach wróciły do poziomu sprzed „czarnego czwartku” 15 stycznia, finansowo-polityczno-medialna burza o kredyty walutowe ruszyła ze zdwojoną mocą.
Dla modelowego kredytu we frankach szwajcarskich (zaciągniętego w styczniu 2008 r. na 240 tys. zł na 30 lat z wkładem własnym 60 tys. zł) rata styczniowa wyniosła 1910 zł i była o 250 zł wyższa od tej z grudnia 2014 r., ale już wkrótce spadła do okolic 1700 zł. Uwaga - wykres przedstawia raty dla kursu i poziomu stopy LIBOR 3M CHF w każdym miesiącu. Tymczasem zwykle stopa LIBOR 3M CHF jest uaktualniana w oprocentowaniu kredytów co 3 miesiące, więc niektórzy mogli odczuć spadek raty nie już w lutym, ale w marcu lub kwietniu.
Raty nie powinny być więc specjalnym kłopotem frankowiczów w mijającym roku - choć należy przyznać, że te są wyższe niż kilka lat temu w momencie podpisania umów kredytowych, a obecnie wyższe też od rat kredytów w złotych. Na marginesie - bardzo często podnoszony w dyskusjach argument, że frankowicze łącznie zapłacili mniej niż osoby z kredytami w złotych, nie jest już tak oczywisty. Porównując ze sobą raty modelowych kredytów w złotych i frankach zaciągniętych w sierpniu 2008 r. (wtedy frank kosztował nawet poniżej 2 zł, a boom na kredyty frankowe był największy) okazuje się, że frankowcy zapłacili niemal 20 tys. zł więcej (choć dużo mniej odsetek, a znacznie więcej kapitału kredytu).
Raty modelowych kredytów w PLN i CHF zaciągniętych w sierpniu 2008 r. (na 300 tys. zł na 30 lat) | ||
Kredyt w CHF | Kredyt w PLN | |
Pierwsza rata | 1 529,00 zł | 2 134,00 zł |
Rata w grudniu 2015 r. | 1 974,00 zł | 1 303,00 zł |
Łączna kwota uiszczonych rat | 163 107,00 zł | 144 127,00 zł |
w tym odsetki | 52 524,00 zł | 103 545,00 zł |
w tym kapitał kredytu | 110 583,00 zł | 40 582,00 zł |
źródło: Comperia.pl |
W kontekście rat frankowych nie powinna jednak bez echa przejść statystyka od Narodowego Banku Polskiego odnośnie spłacalności zobowiązań. Choć odsetek zagrożonych kredytów we frankach rósł stale od 2010 r. (1,01 proc. kredytów zagrożonych w I kw. 2010 r., 3,61 proc. w II kwartale 2015 r. i 3,54 proc. w III kwartale), to jednak w I kwartale bieżącego roku po raz pierwszy przekroczył analogiczny odczyt dla kredytów w złotych. I nie był to jednorazowy wyskok - sytuacja utrzymuje się do dziś, w III kwartale frankowych kredytów zagrożonych było 3,54 proc., a złotowych 3,42 proc.
Frankowiczów mocno boli zadłużenie, przeliczone na złote. Bo co z tego, że miesiąc po miesiącu spłacają te nieszczęsne franki, skoro dług w złotych ani drgnie? W sierpniu 2008 r., gdy modelowy frankowicz zaciągał swój kredyt na równowartość 300 tys. zł, przy ówczesnym kursie stosowanym przez bank jego dług wynosił ok. 155 tys. franków. Wraz z każdą ratą to frankowe zadłużenie spada, i dziś wynosi już ok. 125 tys. franków. Tylko co z tego, skoro po przeliczeniu na złote po dzisiejszym kursie daje to niemal 500 tys. zł długu. Jeśli mieszkanie jest warte mniej, to nawet po jego sprzedaży frankowicz dalej pozostałby z długiem.
Ale kwestią przede wszystkim podnoszoną przez frankowiczów była nierówność umów kredytowych, nadmiernie uprzywilejowujących banki, i zawierających klauzule zakazane. Medialny rozgłos zyskały protesty frankowiczów żądających m.in. likwidacji Bankowemu Tytułu Egzekucyjnego (co akurat w tym roku stało się faktem), ograniczenia odpowiedzialności kredytobiorcy do wartości nieruchomości czy przewalutowania kredytów po kursie wypłaty. Frankowicze wcale nie chcą od państwa pomocy finansowej - a takie przekonanie zdaje się pokutować u części społeczeństwa. Akcentują natomiast konieczność ich wsparcia prawnego.
To o tyle ważna konkluzja, że niektóre z pomysłów na rozwiązanie problemu frankowego zdawały się nie w pełni odpowiadać na faktyczne potrzeby frankowiczów, nie dotykać sedna ich wątpliwości czy roszczeń. Notabene, trudno nie odnieść wrażenia, że z dużej chmury zapowiedzi, pomysłów i inicjatyw (zarówno tych lepszych jak i gorszych) dotyczących kwestii kredytów walutowych spadł jak na razie wyjątkowo mały deszcz. Nie weszła w życie jeszcze żadna ustawa, choć prace nad takowymi trwały w poprzednim rządzie i parlamencie, czy u obecnego prezydenta. Bez odzewu przeszła też propozycja Komisja Nadzoru Finansowego.
Nieprawdą byłoby jednak stwierdzenie, że nie stało się nic. Pewne działania podjęły same banki - wdrożyły tzw. „sześciopak” rozwiązań, m.in. obniżyły stosowany przez siebie kurs franka, zadeklarowały brak żądania dodatkowych zabezpieczeń czy umożliwiły czasowe zawieszenie rat. Inna sprawa, że trudno uznać te zabiegi jako rewolucyjne i satysfakcjonujące frankowiczów.
W Kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy trwają prace nad ustawą „o sposobach przywrócenia równości stron niektórych umów kredytu”, która objęłaby kredytobiorców walutowych. Na razie znamy tylko zarys możliwych rozwiązań, w których mowa m.in. o konieczności rozliczenia pieniędzy pobranych przez banki w ramach zawyżonych kursów, opcji przewalutowania kredytu na złote (ale za zgodą banku), oddania bankowi mieszkania w zamian za umorzenie reszty zadłużenia czy przeznaczaniu części spłacanej raty w poczet nadpłaty zobowiązania. Więcej o tym projekcie ustawy tutaj.
Poza tym, choć to już kwestia niedotycząca wyłącznie frankowiczów, z polskiego krajobrazu zniknął Bankowy Tytuł Egzekucyjny, za to od nowego roku pojawi się Fundusz Wsparcia Kredytobiorców (wszystkich, niezależnie od waluty kredytu). Fundusz ma wyręczać kredytobiorców w ciężkiej sytuacji życiowo-majątkowej z opłacania rat przez 18 miesięcy (do 1 500 zł miesięcznie). Pomoc ma być zwrotna, acz nieoprocentowana.
Rok 2016 powinien być przełomowy jeśli chodzi o ostateczny kształt i zakres ustawowego wsparcia dla frankowiczów. Trudno oczekiwać aby obecny prezydent i rząd byli łaskawi wobec banków, więc z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że zaproponowane rozwiązania zabolą kredytodawców. Pytanie, czy jednocześnie w pełni usatysfakcjonują frankowiczów.
Mikołaj Fidziński
Comperia.pl