Gdy tylko kurs franka szwajcarskiego rośnie, w mediach rozpoczyna się kolejna fala pomysłów pomocy osobom posiadającym kredyty w tej walucie. Czy jednak oni naprawdę potrzebują wsparcia? Czy przypadkiem osobom, które muszą spłacać kredyty we frankach, po prostu nie wmówiono, że są pechowcami? Comperia.pl chce zweryfikować te tezy.
Comperia.pl sprawdziła, jak teraz wygląda sytuacja osób z kredytami we frankach szwajcarskich, i jak wyglądałaby, gdyby zamiast kredytu w szwajcarskiej walucie wybrały zobowiązania w złotych. Do porównania wybrano trzy modelowe kredyty zaciągnięte w różnych momentach - na początku 2007 r., w sierpniu 2008 r. (najniższy kurs franka, największe zainteresowanie kredytami w szwajcarskiej walucie) oraz w styczniu 2009 r. Wszystkie na 30 lat na kwotę 300 tys. zł, w systemie rat równych.
Na początku warto przypomnieć, o co w ogóle chodzi. Kredyty we frankach szwajcarskich były szczególnie popularne w drugiej połowie poprzedniej dekady. Apogeum zainteresowania osiągnęły w połowie 2008 r., kiedy tylko co trzeci nowo udzielony kredyt hipoteczny w Polsce nie był denominowany do franka szwajcarskiego. Sprzedaż napędzał niski kurs waluty Helwetów, który sukcesywnie spadał aż do poziomu niemal 2 zł za jednego franka w lecie 2008 r. W tym momencie trend się jednak odbił, i to znacząco. Już na początku 2009 r. za franka płaciło się ponad 3 zł, i na tym poziomie jego cena oscylowała do połowy 2011 r. Wówczas kurs znów wystrzelił w górę, i były dni, kiedy niektóre banki sprzedawały franki nawet po cenie ponad 4 zł. Od tego czasu średni kurs sprzedaży franka w bankach rzadko spada poniżej 3,50 zł.
Nie jest trudno się domyślić, że tak znaczące wzrosty kursu franka w porównaniu do dnia podpisywania umowy kredytowej przełożyły się na istotny wzrost rat płaconych przez osoby z kredytami w szwajcarskim pieniądzu. Tyle tylko, że w wielu przypadkach (bo wszystko zależy oczywiście m.in. od momentu zaciągnięcia kredytu) i tak zapłacili oni kredytodawcom mniej niż ci, którzy zdecydowali się na kredyty w złotych. Czy więc jest powód do lamentu? Comperia.pl sprawdziła to na liczbach.
Kredyty ze stycznia 2007 r.
Rzut oka na wykres przedstawiający porównanie wysokości rat modelowych kredytów w CHF i PLN zaciągniętych w styczniu 2007 r. nie pozostawia złudzeń - dopiero od około roku raty kredytu we frankach są wyższe, wcześniej bywały niższe nawet o kilkaset złotych w zestawieniu w zobowiązania złotowymi. Przez cały okres spłaty każdy „frankowiec” zapłacił o niemal 23 tys. zł mniej w ramach rat. Ba, porównując same odsetki oddane bankowi, bank zarobił na każdym o ponad 65 tys. zł mniej niż na osobie z kredytem w złotych. „Kredytobiorca złotowy” oddał dotychczas 12 proc. pożyczonego kapitału, zaś „frankowy”, dzięki niższemu oprocentowaniu, ponad 19 proc. (licząc we frankach - ze 129 tys. CHF oddano już 25 tys.)
Kredyty w CHF i PLN zaciągnięte w styczniu 2007 r. - aktualny stan | ||
Kredyt w CHF (wartości w przeliczeniu na złote) | Kredyt w PLN | |
Kwota rat zapłaconych dotychczas | 134 461,43 zł | 157 275,17 zł |
Część kapitałowa zapłacona obecnie | 79 023,82 zł | 36 272,23 zł |
Część odsetkowa zapłacona obecnie | 55 437,61 zł | 121 002,94 zł |
Aktualne zadłużenie | 366 626,80 zł | 263 727,77 zł |
źródło: porównywarka finansowa Comperia.pl |
Wysokość rat czy odsetek nie jest więc problemem. Osoby z kredytami we frankach mogą oczywiście czuć się pokrzywdzone z tego powodu, że na skutek wahań kursów szwajcarskiej waluty z miesiąca na miesiąc wysokość raty może podskoczyć nawet o 100 czy więcej złotych, co może stanowić przejściowy kłopot dla budżetu domowego. Jednak w ogólnym rozrachunku - akurat na raty nie mają co narzekać.
Kulą u nogi jest coś innego. To ogólne zadłużenie. Cóż z tego, że łączna kwota kapitału oddanego bankowi wynosi 79 tys. zł. Wcale nie znaczy to bowiem, że z pożyczonych 300 tys. zł do spłaty pozostało 221 tys. zł. Wręcz przeciwnie. Dług wyrażony we frankach z każdą kolejną spłaconą ratą spada, ale słaby złoty (w porównaniu do poziomu sprzed kilku lat) winduje zadłużenie w przeliczeniu na złote. Gdyby dziś kredytobiorca zechciał spłacić cały swój kredyt frankowy, musiałby wysupłać aż 366,5 tys. zł. Przypomnijmy - pomimo tego, że pożyczył równowartość 300 tys. zł, a przez 90 miesięcy solidnie spłacał raty i łącznie oddał już bankowi ponad 134 tys. zł, w tym niemal 80 tys. zł części „kapitałowej”. Tu właśnie leży pies pogrzebany.
Ktoś zauważy, że taki dług w przeliczeniu na złote to trochę wirtualna liczba - kiedy frank się osłabi, automatycznie ubędzie zadłużenia (i wówczas będzie można spłacić wcześniej kredyt). Nie ma się więc czym martwić, tylko spłacać grzecznie raty. Jest w tym trochę racji, ale… tylko trochę. Wiele rozbija się bowiem o to, czy kredytobiorca wniósł wkład własny, i w jakiej wysokości. Jeśli kredyt na kwotę o równowartości 300 tys. zł zaciągnął na zakup mieszkania o wartości 300 tys. zł czy niewiele więcej (słowem - bez lub z niewielkim wkładem własnym), może mieć problem. Po pierwsze - bank może dojść do wniosku, że wobec wzrostu zadłużenia ta nieruchomość (tym bardziej, gdy jej wartość rynkowa spadnie) nie jest już wystarczającym zabezpieczeniem wierzytelności, i żądać dodatkowych zabezpieczeń. Po drugie - kredytobiorca musi dłużej płacić ubezpieczenie niskiego wkładu własnego, co może oznaczać jednorazowy koszt rzędu nawet kilku czy kilkunastu tysięcy złotych, lub dodatkowe przynajmniej kilkadziesiąt złotych co miesiąc doliczane do raty. Po trzecie - gdyby kredytobiorca zechciał sprzedać mieszkanie (a nie zyskało ono istotnie na wartości) i spłacić kredyt hipoteczny, musiałby jeszcze dopłacić z własnej kieszeni bankowi kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wysokie zadłużenie w przeliczeniu na złote to zatem sporo niedogodności.
Kredyty z sierpnia 2008 r.
Jeszcze gorzej wygląda sytuacja osób, które zaciągnęły kredyt we frankach w lecie 2008 r. Co prawda porównanie zapłaconych rat jeszcze nie wygląda najgorzej - 128 tys. zł przy kredycie w CHF vs. 120 tys. zł w przypadku kredytu w PLN, dwa razy mniej odsetek zapłaconych przez ”frankowców”, blisko 16 proc. spłaconego kapitału kredytu (25 tys. ze 156 tys. CHF) wobec ok. 9,5 proc. w przypadku kredytu w złotych.
Mianem prawdziwej katastrofy można określić natomiast zadłużenie wyrażone w złotych, z tytułu kredytu w szwajcarskiej walucie. Na dziś wynosi ono ponad 460 tys. zł! Na nic niemal 6 lat rzetelnej spłaty - aktualnie do oddania jest o połowę więcej niż się pożyczyło.
Kredyty w CHF i PLN zaciągnięte w sierpniu 2008 r. - aktualny stan | ||
Kredyt w CHF (wartości w przeliczeniu na złote) | Kredyt w PLN | |
Kwota rat zapłaconych dotychczas | 127 908,93 zł | 120 065,93 zł |
Część kapitałowa zapłacona obecnie | 82 140,24 zł | 28 969,46 zł |
Część odsetkowa zapłacona obecnie | 45 769,69 zł | 91 096,47 zł |
Aktualne zadłużenie | 462 135,71 zł | 271 030,54 zł |
źródło: porównywarka finansowa Comperia.pl |
Kredyty ze stycznia 2009 r.
Sytuacja osób spłacających kredyty we frankach od stycznia 2009 r. jest dużo lepsza niż kredytobiorców, którzy na takie zobowiązanie zdecydowali się kilka miesięcy wcześniej. Lepsza nie oznacza jednak, że dobra. Kwota zapłaconych dotychczas rat modelowego kredytu we frankach jest jedynie o 3 tys. zł niższa od kredytu w złotych zaciągniętego w tym samym momencie. „Kredytobiorcy frankowi” zwrócili natomiast sporo więcej kapitału - w przeliczeniu na złote o 14 tys. zł, przez 5,5 roku spłaty ubyło im 10 proc. pożyczonego kapitału (we frankach, 11 tys. CHF z pożyczonych ok. 110 tys.), kiedy osobom z kredytami w złotych ok. 7,5 proc. Nadal jednak niepokojący jest aktualny poziom zadłużenia w przeliczeniu na złote - wynosi on 346 tys. zł.
Kredyty w CHF i PLN zaciągnięte w styczniu 2009 r. - aktualny stan | ||
Kredyt w CHF (wartości w przeliczeniu na złote) | Kredyt w PLN | |
Kwota rat zapłaconych dotychczas | 120 577,09 zł | 123 709,59 zł |
Część kapitałowa zapłacona obecnie | 36 289,10 zł | 22 307,35 zł |
Część odsetkowa zapłacona obecnie | 84 287,99 zł | 101 402,24 zł |
Aktualne zadłużenie | 345 855,27 zł | 277 692,65 zł |
źródło: porównywarka finansowa Comperia.pl |
Co z tego wynika?
Od czasu do czasu z różnych stron słychać pomysły pomocy osobom z kredytami we frankach szwajcarskich. Abstrahując od kwestii tego, czy jakiekolwiek wsparcie jest uzasadnione czy nie, widać wyraźnie, że problemem wcale nie są zbyt wysokie raty. Oczywiście, gdy frank zyskuje na wartości, należy wysupłać więcej złotych na spłatę raty, ale tym właśnie jest ryzyko walutowe. W ogólnym rozrachunku absolutnie nie można natomiast powiedzieć, że „kredytobiorcy frankowi” płacą zbyt wysokie raty - wiele osób z zobowiązaniami w złotych długimi miesiącami płaciło znacznie więcej niż „frankowcy” w bardziej newralgicznych momentach. Sprzymierzeńcem tych ostatnich były i nadal są bardzo niskie stopy procentowe w Szwajcarii, które przekładają się na stosunkowo niewielkie odsetki o kredytów we frankach.
Jeśli w ogóle ktoś chciałby rozważać kwestię realnej pomocy kredytobiorcom zadłużonym w szwajcarskiej walucie, powinien skupić się na zadłużeniu w przeliczeniu na złote. To ono jest przyczyną problemów gospodarstw domowych w Polsce - „uwięzienia” w danej nieruchomości wartej mniej niż dług wobec banku, czy konieczności dodatkowego zabezpieczania kredytu.
Oczywiście zupełnie autonomicznym pytaniem jest to o sens rozmów o wsparciu kredytobiorców frankowych. To kwestia złożona - z jednej strony absurdalne wydają się idee pomocy dla osób, które z własnej woli podpisywały umowy kredytowe - to zdejmowanie odpowiedzialności za decyzje. Z drugiej, jeśli banki wprowadzały w błąd kredytobiorców, „wciskając” im kredyty we frankach tuszując ryzyka związane z zadłużeniem w obcej walucie, to nie ulega wątpliwości, iż powinny ponieść za to odpowiedzialność, być może także wymierną finansowo dla kredytobiorców.
Autor: Mikołaj Fidziński
Comperia.pl