Okres urlopowy w pełni. Jeśli ktoś nie uzbierał kwoty, która pozwoliłaby mu sfinansować wakacyjny wyjazd, może zwrócić się do banku z wnioskiem o kredyt gotówkowy. Na co uważać prosząc o taką „pomoc finansową”? Który bank ma obecnie najkorzystniejszą ofertę?
Choć zewsząd Piotr Adamczyk namawia Polaków do zaciągnięcia kredytu na wczasy w eurobanku, to ogólnie banki nie są w te wakacje bardzo aktywne, jeśli chodzi o promocje kredytów gotówkowych. Promowane oferty wcale nie rzucają na kolana swoją atrakcyjnością.
Jak wynika z obserwacji analityków porównywarki finansowej Comperia.pl, najatrakcyjniejsze kredyty gotówkowe mają aktualnie w swojej ofercie ING Bank Śląski oraz Polbank. W tych instytucjach raty kredytów na 5 tys. zł na 12 miesięcy nie przekraczają 450 zł, a na 24 miesięcy - 240 zł.
Tak naprawdę jednak w przypadku kredytów gotówkowych parametry oferty uzależnione są od profilu klienta – istotne jest, czy posiada konto w danym banku czy nie, jak instytucja ocenia jego wiarygodność kredytową itd. Wybierając kredyt, warto być uważnym i zwracać uwagę na szczegóły. Mogą one bowiem bardzo drogo kosztować, a wczasy zamiast odpoczynkiem, będą czasem plucia sobie w brodę z powodu błędnej decyzji.
Takim kosztownym szczegółem są ubezpieczenia. Banki lubią je „dorzucać” klientom do kredytów, jednocześnie np. obniżając z tego tytułu oprocentowanie kredytu. Są to m.in. ubezpieczenia na wypadek śmierci kredytobiorcy lub jego niezdolności do pracy albo utraty pracy. Należy dobrze sprawdzić, przeliczyć i wypytać bankowca o szczegóły takiej oferty. Jeśli ktoś nie odczuwa potrzeby ochrony, to raczej bez sensu jest płacić za pakiet ubezpieczeń 2 tys. zł przy kredycie na 5, czy 10 tys. zł.
Obok kwestii ubezpieczeń, trzeba też zwrócić uwagę na opłaty za rozpatrzenie wniosku czy przyznanie kredytu. Kredytodawcom trudniej niż kiedyś jest ukrywać prowizje, m.in. dlatego, że muszą wręczać klientom formularze informacyjne zawierające szczegóły kredytu. Dokumenty są ujednolicone i zawierają takie same rubryki w każdym banku, więc łatwo można oferty porównywać. Kredytobiorca ma także prawo do bezpłatnego otrzymania egzemplarza projektu umowy o kredyt. Nic nie zastąpi jednak uwagi i choćby chwili spędzonej z kalkulatorem w ręku.
Zdecydowanie nie należy nadmiernie ufać reklamom i promocjom. Standardowe warunki w jednym banku mogą okazać się dużo lepsze niż promocyjne w innym. Zresztą komunikaty reklamowe przedstawiają tylko tę najlepszą stronę kredytu. Przykładowo - reklama przekazuje, że oprocentowanie kredytu wynosi np. „od 6 proc.”. Tymczasem takie warunki dostępne są tylko dla wąskiej grupy osób z najwyższą zdolnością kredytową. Pozostałym klientom bank proponuje dużo wyższe oprocentowanie, nawet ponad 20 proc.
Decydując się na jakąś promocję, trzeba dokładnie sprawdzić, czy jej warunki są zapisane w umowie kredytowej, czy może ta tylko odsyła do regulaminu czy tabeli opłat i prowizji. Cenniki bank może łatwo zmienić na niekorzyść, umowę z klientem już nie.
Autor: Mikołaj Fidziński
Comperia.pl