Wyobraź sobie (albo po prostu przypomnij), że potrzebne Ci 200-300 zł. W każdym razie - stosunkowo niewiele. Okazuje się, że w banku niekoniecznie łatwo znajdziesz rozwiązanie swojego problemu.
Potrzebujemy 300 zł. Zwrócimy niebawem. Nie możemy lub nie chcemy liczyć na pomoc rodziny, znajomych itp. Z jakiego produktu bankowego skorzystać? A może udać się do firmy pożyczkowej?
Pożyczka gotówkowa na 300 zł w banku? Zapomnij!
Mówi się, że zamiast korzystać z usług firm pożyczkowych, należy iść po kredyt do banku. Problem jednak w tym, że oferują one w zasadzie różne produkty. Tzw. „parabanki” udzielają pożyczek na kwoty od 100, 200 czy 300 zł, zwykle maksymalnie do 1,5 czy 2 tys. zł (i to nieraz dopiero przy drugiej, trzeciej czy piątej pożyczce). Banki tymczasem siadają do rozmów dopiero wówczas, gdy klient poprosi o 500 czy 1 tys. zł (zwykle takie są w bankach dolne granice, choć sporadycznie zdarzają się wyższe np. 3 tys. zł, lub niższe, np. 400 zł). Kredyt na 200 czy 300 zł? Odpada!
W dodatku w bankach najczęściej pożycza się środki na przynajmniej 3-6 miesięcy. Firmy pożyczkowe nie stosują tak długich okresów spłaty - dają maksymalnie 30-45 dni. Tak więc można powiedzieć, że „parabanki” wypełniają niszę, którą pozostawiają im banki - krótkoterminowych, relatywnie niskich pożyczek. Należy przy tym jednak pamiętać, że pobierają za to niewspółmiernie wyższe od banków odsetki i opłaty.
Minimalne kwoty i okresy spłaty kredytów/pożyczek gotówkowych w przykładowych bankach znajdziesz tutaj.
Co więc innego w banku?
Okazuje się, że tylko firma pożyczkowa udzieli nam pożyczki gotówkowej na kwotę 300 zł. Na banki w tej kwestii nie ma co liczyć. Czy oznacza to, że w ogóle nie mają w swojej ofercie produktów kredytowych, które okażą się pomocne w przyjętej sytuacji? Ależ oczywiście, że nie!
Idealne do takich „mniejszych” potrzeb jak rzeczone 300 zł są limity kredytowe w koncie osobistym, albo karty kredytowe. To produkty, które zawsze są w pogotowiu, gdy klientowi chwilowo brakuje pieniędzy.
Z drugiej strony, istnieją pewne „ale”. Po pierwsze, trzeba przejść pozytywnie weryfikację kredytową, a to oznacza, że nie każdy „z urzędu” dostaje limit kredytowy lub kartę kredytową. Po wtóre - koszty. Karta czy limit to produkty, na których „utrzymanie” (abstrahując od korzystania) trzeba wysupłać kilkadziesiąt złotych rocznie. Przyznanie i coroczne odnowienie limitu kredytowego kosztuje zwykle przynajmniej 50 zł. Comiesięczna opłata za posiadanie karty kredytowej to przynajmniej kilka złotych miesięcznie, choć można ją nieraz obniżyć (nawet do 0 zł) w przypadku aktywnego użytkowania.
Do tego dochodzą oczywiście koszty użytkowania, czyli skorzystania z limitu. W przypadku limitu w koncie osobistym odsetki naliczane są od razu. Korzystając z karty kredytowej, mamy przynajmniej 20 dni okresu bezodsetkowego, ale jeśli się w nim nie zmieścimy, odsetki są naliczane także wstecz od momentu transakcji.
Reasumując, karta kredytowa lub limit w koncie osobistym pomogą w sytuacji, gdy pilnie potrzebne jest 200 czy 300 zł. To niepodważalny fakt. Pytanie tylko, jakim kosztem. Utrzymywanie tych produktów „w pogotowiu” to niemały koszt. Z drugiej strony, i tak niższy niż niejedna chwilówka.
Autor: Mikołaj Fidziński
Comperia.pl