Polski sektor bankowy jest mądrze zarządzany, i oceniany jako bezpieczny. O ile z jednej strony fakt ten napawa dumą, o tyle z drugiej oznacza, iż kredyty nie są rozdawane „na prawo i lewo”. Rzeczywiście, nie jest łatwo o (dobry) kredyt.
Gdy klient pojawi się w placówce banku z prośbą o udzielenie kredytu (tak mieszkaniowego, samochodowego, czy też gotówkowego), bank wyliczy jego zdolność kredytową. Innymi słowy – sprawdzi m.in. ile zarabia, na podstawie jakiej umowy, jak pewny jest ten zarobek, ile wydaje, czy ma albo miał inne zobowiązania, i czy spłacał je terminowo.
W każdej z tych kwestii (i wielu innych) można nie spełnić kryteriów banku, który zwyczajnie odmówi nam kredytu, który chciałby jednak przyznać. Ewentualnie można spodziewać, że zaproponowana zostanie nam pożyczka na innych warunkach, np. na niższą kwotę.
Każdy bank ma swoją politykę kredytową, dlatego niemożliwe jest jednoznaczne stwierdzenie, że od danej kwoty zarobków dostaje się kredyt, a z niższym uposażeniem - już nie. Z kolei potencjalny kredytobiorca może sprawdzić, jak mniej więcej będzie postrzegany przez banki. Do tego celu służą liczne w internecie kalkulatory zdolności kredytowej (należy jednak bardziej sugerować się rzędem wielkości aniżeli konkretną kwotą). Generalnie samotna osoba zarabiająca 3 tys. zł netto, może liczyć na 30-letni kredyt hipoteczny w wysokości nawet 150 – 200 tys. zł, w zależności od kwoty innych wydatków.
Niesłychanie ważną sprawą w procesie ubiegania się o kredyt jest historia kredytowa. „Magazynem” wiedzy dotyczącej kredytów każdego z Polaków jest Biuro Informacji Kredytowej. Trafiają tam regularnie zarówno dane o terminowych spłatach, jak i o zaległych. O ile pierwsze stanowić mogą niezłą wizytówkę kredytobiorcy, o tyle drugie są dyskwalifikujące.
Banki nie pożyczają pieniędzy osobom, które nie są w stanie na czas regulować swoich zobowiązań. Co więcej, informacja o zaległej racie może pozostać do wglądu innych instytucji finansowych nawet przez 5 lat po jej opłaceniu.
Trochę zaskakujący może się wydać fakt, że również brak jakiejkolwiek historii kredytowej może stanąć na przeszkodzie w uzyskaniu pożyczki. Okazuje się bowiem, że niektóre instytucje odsyłają z kwitkiem kredytobiorców bez umowy o pracę, jeśli takowi nie mieli jeszcze kredytu. Jeśli zatem ktoś pracuje np. na umowę o dzieło albo umowę zlecenie, ale nie może pochwalić się historią kredytową, może mieć problem w banku.
Generalnie rodzaj umowy o pracę jest ważny – umowa zlecenie czy o dzieło nie dają bankowi dużej gwarancji ciągłości zarobku kredytobiorcy. A właśnie o to przede wszystkim chodzi bankom. Podobno nieraz odmawia się udzielenia kredytu osobom poniżej 26 lat. Jest więc wiele sposobów, aby nie dostać kredytu.
Do regulacji narzucanych przez banki należy dodać także te, których żąda Komisja Nadzoru Finansowego. Jest ich kilka i będzie jeszcze więcej, ale m.in. kredytu mieszkaniowego we wnioskowanej wysokości lub na wnoszony okres nie otrzyma osoba, która na regulację wszystkich swoich kredytów musiałaby wydać ponad połowę swojej pensji.
Mikołaj Fidziński
Comperia.pl