Już nie tak skłonni jak kiedyś. O zainteresowaniu Polaków kredytami gotówkowymi

2011-08-04 10:31:38

Ostatnio sporo się mówi o zadłużeniu Polaków. Media co i rusz się prześcigają w dostarczaniu informacji dotyczącej rzekomo fatalnej sytuacji wszystkich zadłużonych we franku szwajcarskim. A ile jest komentarzy na ten temat płynących z ust ekonomistów, polityków i różnej maści ekspertów? W takich okolicznościach warto przyjrzeć się sytuacji na rynku kredytów gotówkowych. Czy nadal jesteśmy skłonni do finansowania swoich potrzeb, korzystając z tego typu produktów?

Kredyt, czyli pieniądze na procent

Kredyt gotówkowy ma różne oblicza. Dla jednych to zwykły kredyt konsumpcyjny, z przeznaczeniem na bieżącą konsumpcję – takowe często bywają przejedzone. Dla drugich to nic innego jak finansowa pomoc powodowana pilną potrzebą. Jeszcze inni stwierdzają, że to całkowita ostateczność, realizowana w sytuacji, gdy się ma przysłowiowy „nóż na gardle”, a pomocy znikąd.

Prawda jest taka, że większość Polaków znalazła się kiedyś w trudnej sytuacji i musiała „na gwałt” szukać rozwiązania swoich problemów finansowych. Na szczęście istnieją banki. Instytucje te mają w swojej ofercie produkty stanowiące lekarstwo na bolączki osób, które znalazły się „pod kreską”. Doraźny skutek zażycia takiego „leku” jest taki, iż w szybki sposób wybawia on z finansowych tarapatów. Ale długofalowe konsekwencje związane ze spłacaniem takiego (na ogół dość wysoko oprocentowanego) kredytu mogą być niekorzystne dla naszej kondycji finansowej, jeżeli zadłużymy się ponad miarę i swoje możliwości finansowe.

Jak powszechnie wiadomo, prawie nic na tym świecie nie jest za darmo. Każda przysługa wymaga odwdzięczenia się lub innej formy zadośćuczynienia. A przysługi świadczone przez instytucje finansowe zwyczajnie kosztują, albowiem banki w zamian za udostępnienie środków pieniężnych pobierają z tego tytułu różnego rodzaju opłaty.

Dobrze jest sprawdzić zatem, jaki wpływ na wielkość udzielanych kredytów gotówkowych mają czynniki o podłożu makroekonomicznym. Chodzi o to, czy dane takie jak np. stopa bezrobocia czy też wysokość średniego wynagrodzenia, przekładają się bezpośrednio na wzrost zainteresowania kredytami gotówkowymi.

Bezrobotnym bank nie da pożyczki

Bezrobocie jest zjawiskiem polegającym na tym, że pewna część społeczeństwa nie może znaleźć pracy, a co za tym idzie – ludzie ci nie mają źródeł utrzymania. Jeśli dodatkowo mają status „aktywnych kredytobiorców” (czyt. dłużników), to na ogół nie stać ich też na spłatę rat od zaciągniętych zobowiązań. Poza tym banki nie udzielą pożyczki osobom niepracującym. A oto, jak kształtowała się stopa bezrobocia w Polsce w okresie od stycznia 2009 do maja 2011 roku.

Nie tak skłonni do kredytów gotówkowych

 

 

Jeszcze w styczniu 2009 roku stopa bezrobocia (tzw. rejestrowanego - liczonego na podstawie danych gromadzonych przez urzędy pracy) wynosiła nieco ponad 10 proc. Nie oznacza to oczywiście, że co dziesiąty Polak nie miał pracy, ale nie to jest najważniejsze. Istotny jest fakt, że obecnie (a właściwie to na koniec maja tego roku) wskaźnik ten zwiększył się do 12,2 proc.

Ów wzrost jest tym bardziej niepokojący, jeśli wziąć pod uwagę sezonowe wahania bezrobocia. Późną wiosną i w okresie letnim na ogół ono spada ze względu na roboty drogowe, inwestycje budowlane i zbiory artykułów rolnych. Jeżeli zeszłej zimy bezrobocie było mniejsze niż w maju bieżącego roku, to jest to czytelny sygnał z rynku pracy, że zatrudnienie zmniejszyło się, a sytuacja uległa pogorszeniu.

Komunikat o wyższym niż przed półtora roku poziomie bezrobocia można odczytywać następująco: mimo zaklinania rzeczywistości przez polityków (utrzymujących, że światowy kryzys finansowy omija „zieloną wyspę” oraz, że „dają się zauważyć oznaki poprawy stanu polskiej gospodarki”), prawda jest inna: wiele firm przeżywa kłopoty (których źródłem jest recesja gospodarcza) i dlatego nie kwapią się z zatrudnianiem nowych pracowników.

Jednocześnie przedsiębiorcy starają się ciąć koszty, a nie od dziś wiadomo, że zwolnienie części załogi to najprostsze z rozwiązań – w szczególności jeżeli pracodawców z pracobiorcami łączą elastyczne umowy cywilnoprawne. Ponadto od dziesięcioleci odbywają się dwa wielkie procesy cywilizacyjne: automatyzacja produkcji oraz komputeryzacja sektora usług. Ich konsekwencją jest likwidacja miejsc pracy, które niegdyś musiały być obsadzone ludźmi.

Większe zarobki Polaków?

Alternatywą dla zwolnień pracowników jest obniżanie kosztów pracy, które można osiągnąć, jeśli zdoła się przekonać pracowników do pracy za takie same (inflacja!) lub mniejsze niż wcześniej uposażenie. Aby ocenić stan polskiej gospodarki z perspektywy osób zatrudnionych należy też prześledzić jeszcze, jak kształtował się poziom wynagrodzeń w rodzimych przedsiębiorstwach w analogicznym okresie.
 

Nie tak skłonni do kredytów gotówkowych

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tu sytuacja wygląda zgoła inaczej. W styczniu 2009 roku przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wynosiło 3216 złotych, a w maju 2011 roku osiągnęło poziom 3484 złote. Widać zatem, że pomimo raczej niekorzystniej koniunktury gospodarczej, wynagrodzenia w Polsce wzrosły. Nie jest to może jakiś euforyczny skok, ale zawsze.

Mniej chętnych na branie kredytów

Z przytoczonych tu informacji wynika, że w Polsce mamy do czynienia zarówno z wyższą stopą bezrobocia, jak i wyższym poziomem wynagrodzeń. Sprawdźmy, jak te dwie – rzekomo wykluczające się – dane przełożyły się na zainteresowanie kredytami gotówkowymi. Punktem odniesienia będzie liczba zapytań dotyczących takich pożyczek złożonych za pośrednictwem porównywarki finansowej Comperia.pl w okresie ostatniego roku tj. od lipca 2010 do lipca 2011 r.
 

Nie tak skłonni do kredytów gotówkowych


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W analizowanym okresie złożono blisko 1,5 mln zapytań dotyczących pożyczek gotówkowych. Po rekordowej liczbie zapytań (sierpień 2010 roku) i podobnie dużej liczbie zapytań z jesieni tego samego roku nastąpiła pewna stabilizacja. Od początku 2011 roku  liczba chętnych na pożyczenie od banków gotówki mieści się w przedziale od 90 do 130 tys.

Widać zatem, że Polacy nie podchodzą nazbyt euforycznie do zaciągania kredytów gotówkowych. Można pokusić się o stwierdzenie, że dane makroekonomiczne doskonale tłumaczą tę sytuację. Raz, że wciąż wysoki poziom bezrobocia stanowi swoisty bufor – ludzie, którzy woleliby zapożyczyć się w bankach, po prostu nie mogą tego uczynić. Wiedzą, że żaden bank nie udzieli im kredytu – zmuszeni są korzystać  np. z usług instytucji parabankowych, z których większość pożycza pieniądze na iście lichwiarski procent.

Ponadto wzrost średniego wynagrodzenia (mimo dość wysokiej inflacji) o nieco ponad 8 proc. stanowi drugi czynnik, który hamuje wzrost liczby zapytań od osób poszukujących pożyczki gotówkowej.
Wszelkie kredyty są dla osób posiadających stałe źródło dochodu (choćby niewielkiego) i a zarazem takich, których sytuacja materialna pozwala na terminowe regulowanie swoich zobowiązań. Kiepska sytuacja na rynku pracy oraz stosunkowo niski wzrost wynagrodzeń (jeśli uwzględnić inflację) nie napawają optymizmem.

Osoby potrzebujące kredytu to przeważnie takie, które nie pracują. A prawda jest taka, że biednych nie stać na kredyt. I koło się zamyka. Z drugiej strony ci, którym banki nie odmówiłyby kredytu (wyliczywszy ich zdolność kredytową),  to ludzie pracujący na tzw. etat. Takowi, posiadający umowę o pracę, najwyraźniej nie chcą obciążać swoich domowych budżetów dodatkowymi kosztami w postaci rat kredytowych.

W czołówce kredytów na 5 tys. zł

A jak wygląda aktualna sytuacja na rynku kredytów gotówkowych?  W którym banku można otrzymać najlepszą ofertę takiej pożyczki i jak duże raty będzie trzeba spłacać? Podstawą do udzielenia odpowiedzi na to pytanie jest ranking kredytów gotówkowego dla kwoty 5 tys. zł, o okresie kredytowania wynoszącym 36 miesięcy, z ratami równymi.

Nie tak skłonni do kredytów gotówkowych

 

 

Aktualnie oferentem najkorzystniejszej propozycji jest BNP Paribas. Tuż zanim znajdują się Citi Handlowy, Getin Noble Bank i Polbank EFG. Przy naszym modelowym kredycie najniższa rata od takiej pożyczki wyniesie nieco ponad 160 zł, ale już piąta w tabeli oferta charakteryzuje się ratą o zaledwie 7 zł wyższą.
 
Jednak biorąc pod uwagę okres kredytowania, te 7 zł mniej oznaczać będzie ponad 250 zł oszczędności. A to już sporo – tyle mniej więcej wynosi koszt spłaty półtorej rat najtańszego obecnie kredytu. To tak jakby w trakcie tych 3 lat spłacania kredytu mieć 7-tygodniową przerwę w uiszczaniu rat. Wybór jednak zawsze jest po stronie klientów, którzy - jak wynika z naszego badania - nie są już tak bardzo zainteresowani kredytem gotówkowym jak dawniej.
Jacek Kasperczyk
Paweł Puchalski
Comperia.pl

 

 

Ekspert Comperia.pl

Słownik finansowy
Kalkulatory

Szukasz kredytu gotówkowego? Chcesz zaoszczędzić? A może nowa inwestycja się kroi? Z nami wszystko przekalkulujesz!

Sprawdzam