Gdy potrzeba pieniędzy - czy to na bieżące wydatki, czy na realizację marzeń - po pomoc można udać się do wiarygodnej instytucji finansowej, albo... do znajomego. Nie warto do organizacji parabankowych, które kuszą szybkimi i elastycznymi pożyczkami na dowód i bez żyrantów. Z daleka trzymać się też należy od inicjatyw typu „partnerstwo finansowe” oferujących kredyty bez BIK-u i tzw. chwilówki. Chyba że komuś niestraszne oprocentowanie rzędu... 561 proc., i wyższe. Przede wszystkim trzeba sprawdzić i porównać, kto oraz na jaki procent udzieli nam pożyczki.
Pierwszą myślą, gdy pilnie potrzebne są pieniądze, nie jest wcale bank, ale rodzina albo znajomi. Oni, jeśli tylko będą w stanie, pożyczą pieniądze i nie będą oczekiwali żadnych odsetek. Niekoniecznie oznacza to jednak, że wszystko przebiegnie bez dodatkowych kosztów.
Jeśli pożyczający nie ma do nas stuprocentowego zaufania, może oczekiwać podpisania umowy, nawet u notariusza. To kosztuje (taksa notarialna do 3 tys. zł pożyczki to 100 zł), a znajomy sam przecież nie będzie chciał pokrywać tego kosztu. Generalnie jednak rodzina czy przyjaciele to najtańsi pożyczkodawcy.
Chętnie pożyczają banki
Jeśli nie powiedzie się u nich, to można udać się do banku. Wszystkie proponują kredyty gotówkowe na dowolny cel. Nie będę natomiast tak skłonne do pomocy jak rodzina. I oczywiście nie pożyczą pieniędzy za darmo. Zaczną od pobrania prowizji przygotowawczej, która może wynieść nawet do 5 proc. (a banki raczej tylko w ramach promocji zupełnie rezygnują z tego zarobku).
Banki mogą też wymagać lub przynajmniej zachęcać do wykupienia ubezpieczenia spłaty kredytu, albo ubezpieczenia na życie czy od utraty pracy. Często w zamian za niższe oprocentowanie, które sięga na ogół kilkunastu procent. W sumie całkowity koszt kredytu w banku to zazwyczaj ponad 20 proc. pożyczanej kwoty.
Niestety, koszty to i tak nie wszystko. Banki mogą bowiem odmówić udzielenia kredytu, nawet bez podania przyczyny. Z jednej strony, trudno im się dziwić. Muszą dokładnie sprawdzić wiarygodność kredytobiorcy i ocenić ryzyko związane z pożyczeniem kapitału - w końcu zależy im, aby odzyskać swoje pieniądze bez problemów.
Jeszcze chętniej parabanki
Danymi o historii spłat zobowiązań Polaków wobec banków i SKOK-ów dysponuje
Biuro Informacji Kredytowej. Przechowuje ono zarówno informacje pozytywne, jak i negatywne. Te pierwsze są świadectwem spolegliwości kredytobiorcy. Takiemu klientowi banki mogą zaproponować lepsze warunki czy uproszczone procedury. Natomiast informacje o nieterminowych spłatach poprzednich zobowiązań często przekreślają szanse na kredyt. Co więcej, nawet brak historii kredytowej jest problemem w zaciągnięciu pożyczki.
Gdy ani rodzina ani bank nie pożyczy pieniędzy, bardzo chętnie zrobią te rozliczne firmy pożyczkowe, reklamujące się hasłami pożyczek w kilka minut i bez BIK. Nie można ich wszystkich sprowadzać do jednego mianownika i nazywać lichwiarzami, ale korzystanie z ich usług wydaje się kiepskim sposobem na pozyskanie kapitału. Rzeczywiste oprocentowanie na poziomie 70 proc. i wyżej, ukryte ubezpieczenia i prowizje to najprostszy sposób, aby wpaść w spiralę długów.
Warto przypomnieć, że w Polsce obowiązuje Ustawa o Kredycie Konsumenckim, w myśl której maksymalne oprocentowanie nominalne kredytu dla konsumentów nie powinno być większe niż czterokrotność stopy lombardowej NBP, która obecnie wynosi 6 proc. Z poniższej tabeli widać, że ludzie - chcąc zarobić na innych - często znajdują sposoby na obejście prawa.
Teoretycznie, osobom zatrudnionym w firmach prywatnych zwrotnego wsparcia finansowego mogą udzielić Pracownicze Kasy Zapomogowo – Pożyczkowe, ale w praktyce z tego rozwiązania korzysta niewielu. Po pierwsze kasy takie działają one tylko w niektórych dużych przedsiębiorstwach, a po drugie - aby móc czerpać z kasy, trzeba się uprzednio do niej dołożyć.
Na tytułowe pytanie najprościej odpowiedzieć w ten sposób: pieniądze warto pożyczyć od osoby lub osób, które mają potrzebną nam kwotę i są wobec nas przychylne. Stąd też wynika słuszny skądinąd postulat, abyśmy (już za młodu) zajęli się budową i powiększaniem tzw. kapitału społecznego. Jeżeli zaniedbamy tę sferę ludzkiej aktywności, to najpewniej w przyszłości - gdy już dopadnie nas „potrzeba pożyczkowa” - będziemy musieli dodatkowo zapłacić za pożyczone od różnych instytucji środki.
Mikołaj Fidziński
Paweł Puchalski
Comperia.pl