Dziecko oznacza koszty

2011-08-31 10:22:19

Wszyscy jesteśmy powołani do rodzicielstwa, i to nie tylko z racji wysuwanych przez demografów i ekonomistów alarmujących, że nie będzie miał kto zarabiać na nasze przyszłe emerytury. Jednak zrealizowanie tego celu wymaga niemałych pieniędzy, koniecznych do utrzymania i rozwijania zarówno siebie, jak i potomstwa. Jak duże kwoty wchodzą w grę, gdy mowa o wychowaniu dziecka we współczesnej Polsce?

Być rodzicem

Jeszcze do niedawna dziecko było naturalną konsekwencją małżeństwa dwojga ludzi. Po ślubie przychodził czas na powiększenie rodziny. Często dzieci pojawiały się kilka miesięcy po zawarciu małżeństwa przez ich rodziców. Stanowiło to naturalną kolej rzeczy. W dzisiejszych społeczeństwach zachodnich sprawa przedstawia się nieco inaczej.
Zanim dwoje osób zdecyduje się podjąć starania zmierzające w kierunki powiększenia rodziny, muszą wiele spraw przemyśleć i omówić ze sobą oraz ze swoimi bliskimi. Nie chcąc narazić się na ryzyko poważnych trudności życiowych (i masy wyrzeczeń), należy dokonać gruntownej analizy wszelkich „za” i „przeciw” rodzicielstwu. Chodzi o gotowość psychiczną, emocjonalną ludzi do podjęcia się roli rodziców, ale także w dużej mierze – gotowość finansową.
 
W obecnych realiach posiadanie dziecka wiąże się z nader dużymi wydatkami – i warto być świadomym tego przed faktem, a nie już po. Dla osób gorzej zarabiających projekt o nazwie „własne dziecko” stanowić będzie przez kolejne 20 lat ich życia olbrzymie obciążenie domowego budżetu. Coraz więcej jest także ludzi, którzy posiadanie dzieci traktują w kategoriach inwestycji (tłumaczą to tak: „Ja wychowam dziecko po to, aby na stare lata – gdy już będę niedołężny - miał się kto mną zająć i wspierać mnie także materialnie”).
 
Materialne potrzeby dziecka

Niezależnie od podejścia, faktem jest, że posiadanie dziecka pociąga za sobą konieczność ponoszenia sporych finansowych obciążeń. Rozpoczynają się one już w momencie zajścia w ciążę. Wyliczankę można byłoby rozpocząć od: testów ciążowych, dodatkowych badań lekarskich dla kobiety, wizyt u lekarza, zakupu ubrań ciążowych, kosztów związanych z porodem (sporo kobiet wychodzi z założenia, że bezpłatny standard to za mało, decyduje się np. na dodatkowe znieczulenie podczas porodu czy obecność osobistej położnej).
 
Zupełnie inna sprawa to zakupienie wyprawki dla dziecka i urządzenie mu pokoju. Wszelkie meble, ubranka, zabawki, bielizna pościelowa, wózek, fotelik, leżaczek itd. mogą przyprawić o zawrót głowy.
Do tego dodać trzeba wizyty u lekarza, ewentualne leczenie, zakup kosmetyków pielęgnacyjnych i pieluch – te ostatnie to też niebagatelny wydatek, w szczególności gdy większość matek (zwłaszcza tych z dużych miast) nie wyobraża sobie czynności pt. pranie pieluch tetrowych.
 
Wyżywienie to wydatek, o którym często się zapomina – pewna część mam nieprzerwanie karmi niemowlęta piersią, ale coraz więcej jest tych, które stosują w tym celu mleko modyfikowane. W dalszych miesiącach życia dziecka do zakupów przekonują producenci posiłków i deserków w słoiczkach, a także różnorodnych kaszek i kleików.
 
Kosztorysowanie dzieciństwa

W 2004 r. w prasie codziennej ukazał się artykuł, z którego można było dowiedzieć się, iż zaspokojenie wszelkich potrzeb dziecka od jego narodzin do 20 roku życia może wynieść aż 510 000 zł! Tyle wynosi najbardziej kosztowna z trzech opcji, dotycząca rodziców, którzy nie szczędzą pieniędzy na swe pociechy. Oprócz wyżej wyszczególnionych pozycji wydatkowych w kwocie tej również m.in. opłacenie niani czy też żłobka albo przedszkola, ubieranie dziecka tylko w markową odzież oraz posłanie dziecka do płatnej, społecznej szkoły.
Nie bez znaczenia miał być też zakup większego rodzinnego samochodu bądź mieszkania wyposażonego w dodatkowy pokój dla dziecka. Przy czym jeśli chodzi o ten ostatnie udogodnienie, to do sumy wliczono jedynie wartość samego pokoju (wraz z meblami i wyposażeniem) o powierzchni kilkunastu m kw. Wiadomym jest, że bardziej zasobni rodzice są w stanie opłacać swoim dzieciom wyjazdy na wakacje, ferie, zakup sprzętu sportowego czy dodatkowe korepetycje ze szkolnych przedmiotów, z których dzieci gorzej sobie radzą albo naukę języków obcych. Owa półmilionowa kwota zawiera je wszystkie.
 
Według autora omawianego artykułu minimalne potrzeby dziecka, bez dogadzania mu, miałyby pochłonąć 160 tys. zł – a dane te dotyczą 2004 r. Zgodnie z tym podejściem oszczędności dotyczą chociażby rezygnacji z zakupu nowych podręczników na rzecz używanych, wysłanie dzieci do bezpłatnych publicznych szkół czy nieponoszenie kosztów z tytułu wakacyjnych wojaży albo dodatkowych płatnych rozrywek dla dziecka. Niania mogłaby zostać zastąpiona opieką dziadków.
 
Autor podaje też trzecia opcję – obejmującą zaspokojenie nie tylko podstawowych, lecz „standardowych” potrzeb dziecka – podane wyliczenia wskazują na wydatki rzędu 280 tys. zł. W standardzie mieszczą się wszystkie podstawowe koszty (zapewnienie dachu nad głową, wyżywienia, ubrania, edukacji, zabawek i prezentów o rozsądnej wartości oraz kilkutygodniowe wyjazdy na ferie i wakacje.) Oczywiście z niektórymi wyliczeniami autora można polemizować (średnio 600 zł miesięcznie za jedzenie), ale nie są to bynajmniej – jak niektórzy sądzą – kwoty wyssane z palca.
 
Ale kosztorysowaniem dzieciństwa zajmują się nie tylko dziennikarze – czynią to także ekonomiści. W opublikowanym przez Centrum im. Adama Smitha raporcie z 2008 r. pojawia się liczba 160 tys. zł (szacowany koszt wychowania 1 dziecka w Polsce) oraz pada następujący wniosek: „Dla polskich rodzin niższy VAT na artykuły dla dzieci, w tym obuwie dziecięce, to najbardziej efektywny sposób zmniejszania kosztów wychowania dzieci.”
 
Zadziwia tylko fakt, że obliczenia własne uzyskane przez prof. Aleksandra Surdeja są takie same, jak pochodzące z 2004 roku wyliczenia dziennikarza, który i tak uznał, że są to koszty minimalne. Optymalnie na utrzymanie i wychowanie dziecka do 20 roku życia należałoby wydać ponad 100 tys. zł więcej. Warto uzmysłowić sobie, że wydatki rodzin polskich (zarówno na dzieci, jak i na rodziców) sukcesywnie rosną, co bardzo dobrze widać na poniższym wykresie.
 
Dziecko oznacza koszty wychowania potomstwa w Polsce
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Dwie główne przyczyny takiego stanu rzeczy, to: rosnące koszty życia (o których pośrednio świadczy inflacja) oraz zwiększającą się z roku skłonność do konsumowania wszelakich dóbr usług. Aby dowiedzieć się czegoś o tym drugim elemencie, warto sięgnąć do określonych danych zbieranych przez GUS, który za pomocą tzw. „książeczek budżetowych” bada budżety gospodarstw domowych w Polsce.
 
Szczegółowe dane gromadzone są od 2006 r., a samo zapoznanie się z nimi pozwala stwierdzić, że średnio jako społeczeństwo co roku wydajemy więcej. Struktura tych wydatków przedstawia się następująco:

Dziecko oznacza koszty wychowania potomstwa w Polsce

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Oczywiście na podstawie tych danych, trudno wyliczyć, ile obecnie statystyczni polscy rodzice wydają na 1 dziecko, ale można pokusić się o obliczenie procentowego wzrostu wydatków na 1 osobę w gospodarstwach domowych złożonych z dwojga rodziców i jednego dziecka. W ciągu trzech lat (od 2006 do 2009) wynosił on średnio 10 proc. Dla porównania inflacja w tym samym okresie rokrocznie wzrastała średnio o 3,05 proc.

Przywołajmy w tym miejscu owe 160 tys. zł. Jeśli uznać, że tyle orientacyjnie wynosił w 2008 r. koszt wychowania 1 dziecka w Polsce według badań prof. Surdeja, to obecnie w 2011 suma ta zwiększyła się. Gdyby za wskaźnik waloryzacji przyjąć średni wzrost inflacji, to wówczas otrzymalibyśmy kwotę 177 tys. zł; gdyby jednak tę wyjściową kwotę waloryzować o rzeczone 10 proc., to suma ta urosłaby do prawie 213 tys. zł! Po rozłożeniu tego na 240 miesięcy (20 lat), otrzymujemy średni miesięczny koszt utrzymania dziecka rzędu 888 zł.

Ale ile tak naprawdę kosztuje spełnienie materialnych potrzeb współczesnego polskiego dziecka, to wiedzą tylko jego rodzice. A i tak trudu psychicznego oraz wysiłku fizycznego wkładanych w wychowanie potomka do momentu jego usamodzielnienia się nie sposób ująć żadną miarą. I żadne dane, ani żadne szacunki nie oddadzą ogromu rodzicielskiej miłości i zwykłej ludzkiej cierpliwości.
Paweł Puchalski
Comperia.pl

 

 

Ekspert Comperia.pl