Od początku 2016 r. wnioskując o kredyt mieszkaniowy konieczne będzie wniesienie aż 15-procentowego wkładu własnego - takie reguły są ustalone w tzw. Rekomendacji S Komisji Nadzoru Finansowego. Oznacza to, iż chcąc nabyć dom o wartości 500 tys. zł trzeba będzie z własnej kieszeni wyłożyć przynajmniej 75 tys. zł, bank nie pożyczy więcej niż 425 tys. zł.
Jest natomiast pewna furtka. Bank będzie mógł udzielić kredytu na 90 proc. wartości nieruchomości (więc klient od siebie dołoży "tylko" 10 proc.) ale wyłącznie pod warunkiem wykupienia dodatkowego ubezpieczenia dla kwoty brakującej od tej "bezpiecznej granicy" 15 proc. Czyli, stosując ten sam przykład co wyżej - klient będzie mógł zaciągnąć kredyt na 450 tys. zł a od siebie dołożyć jedynie 50 tys. zł, ale kwota 25 tys. zł będzie objęta dodatkowym ubezpieczeniem.
Alternatywą dla ubezpieczenia będzie zabezpieczenie w formie blokady środków na rachunku bankowym, zastaw na denominowanych w złotych dłużnych papierach wartościowych Skarbu Państwa lub NBP. Jako brakujący wkład własny mogą być też traktowane środki zgromadzone na Indywidualnym Koncie Emerytalnym (IKE) lub Indywidualnym Koncie Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE). Ale wszystkie te formy w istocie oznaczają, że klient i tak i tak dysponuje oszczędnościami które wystarczyłyby na 15-procentowy wkład własny, ale po prostu nie chce ich angażować.
Więcej o wkładzie własnym pisałem niedawno w artykule "5 argumentów, że wkład własny jest cool".
Porównanie najlepszych ofert otrzymasz TUTAJ. Sprawdź też oferty banku Pekao, Banku Ochrony Środowiska i Raiffeisen Polbanku.