Odpowiedzi na tytułowy problem najprościej poszukać w statystykach. Tymi służy choćby Związek Banków Polskich – np. na koniec 2009 roku z internetowego dostępu do swojego konta cieszyć mogło się ponad 14 mln Polaków. Zważywszy, iż rok wcześniej liczba ta była o milion niższa, doprawdy widoczna jest spora dynamika przyrostu ilości naszych krajan mających możliwość użytkowania Internetu do operacji na rachunku.
Inne statystyki mówią, że co najmniej raz w tygodniu przelewa pieniądze za pomocą platformy internetowej swojego banku niemal połowa Polaków, co wobec kilkunastu procent 4 lata temu jest godne uwagi. Millward Brown zbadał z kolei, iż 63 proc. spośród mieszkańców (przynajmniej średnie wykształcenie, w wieku 30-60 lat) większych miast uważa, że to przelew przez Internet jest najbardziej komfortowy.
Tych kilka przytoczonych liczb, choć dotyczących transakcji internetowych, jednoznacznie dowodzi, iż zainteresowanie Polaków bankowością elektroniczną znacząco rośnie i rosnąć będzie.
Klienci cenią sobie bowiem wygodę zarządzania swoimi finansami. Tempo życia sprawia, że teraz natychmiastowy dostęp do konta i do swoich pieniędzy najlepiej mieć wszędzie – w domu, w pociągu, na drugim końcu świata. Co więcej, wielu ludzi ma do placówek banku, rzekłbym, wstręt, porównywalny z „odwiedzinami” na poczcie czy w urzędzie, powodowany głównie kolejkami czy dalekim dojazdem. Na potwierdzenie znów Millward Brown – 45 proc. zbadanych atrakcyjność konta internetowego widzi w braku konieczności wizyt w oddziale.
To dlatego banki odczuwają coraz większy popyt na kolejne sposoby dostępu do swoich usług. Ot, choćby rozwijająca się ostatnio w zawrotnym tempie bankowość mobilna (komórkowa). Nieco paradoksalnie, te potrzeby klientów cieszą banki. Dlaczego? Bo koszty stworzenia i utrzymania systemów e-bankingowych, a także bankomatów i wpłatomatów, w porównaniu do wszelkich kosztów utrzymania placówki, pensji kasjerów itp. prezentują się nad wyraz skromnie. Słowem, klient poza bankiem opłaca się bardziej niż w banku. Dlatego też są oni otwarcie przekonywani do bankowości elektronicznej. Tańszej. We wszystkich polskich bankach znajdziemy konto, w którym bezpłatny jest internetowy przelew zewnętrzny. Poprzez bankowość telefoniczną kosztuje on średnio ok. 2 zł, w oddziale zaś ok. 4-5 zł. Inna sytuacja - wypłata środków. W bankomacie instytucji bezwzględnie za darmo (a bywa że sieć dostępnych bezpłatnych maszyn to nawet cały świat), w oddziale - już niekoniecznie. Przykłady można by mnożyć.
Pozostaje kwestia bezpieczeństwa. Ryzyko kradzieży internetowej czy niewydania pieniędzy przez bankomat, nie ma co kryć, istnieje, ale jest ono przy zachowaniu kilka banalnych zasad (Internet z zaufanego łącza, dobre programy antywirusowe, niezdradzanie haseł) wręcz minimalne, o czym przekonuje się coraz większe grono naszych rodaków.
Bankowość elektroniczna zdaje się być na rękę każdemu, a ponadto jest już nie niezbadanym wynalazkiem, ile sekwencją kolejnych stadiów ewolucji bankowości.
Mikołaj Fidziński
Analityk porównywarki finansowej Comperia.pl