Konsolidacja to szybki sposób na "zamiecenie długów pod dywan". Podpisujemy umowę i kilka kredytów zamienia się w jeden, a nam robi się dużo lżej. Przynajmniej chwilowo, bo konsolidacja może się nie opłacać. Zobacz, kiedy nie warto się jej podejmować.
Konsolidacja jest chętnie propagowanym przez banki lekiem na nadmierne zadłużenie. I jest to prawda, ale tylko w sytuacji, kiedy nasze dochody są zbyt niskie, by udźwignąć ciężar comiesięcznych rat. Dzięki konsolidacji, możemy zmniejszyć te należności, jednak nie sprawimy, że zmniejszy się kwota (przynajmniej kapitał), którą musimy oddać. Po prostu wydłuży nam się okres spłaty, bo to właśnie z tej opcji najchętniej korzystają osoby decydujące się na konsolidację.
Dłużej = drożej
I choć faktycznie możemy dzięki konsolidacji obniżyć oprocentowanie (o jakieś 1-4 p.p), to raczej nie unikniemy prowizji. Dodajmy - kolejnej prowizji za ten sam kapitał, za który już dawniej prowizję od nas pobrano. Pamiętajmy też, że wydłużanie okresu spłaty mimo obniżki oprocentowania może wiązać się ze wzrostem odsetek. Właśnie z tego względu, że będą dłuższy czas naliczane.
Rozwiązanie tylko dla rozsądnych
Konsolidacja ma jeszcze jedną wadę - ukrywa nasze problemy z gospodarnością. Nagle zaczyna nam się wydawać, że długi w magiczny sposób giną - przecież dopiero co spłataliśmy 3 pożyczki i kartę kredytową, a teraz mamy tylko jeden kredyt. A skoro tak, to czemu nie wziąć kolejny, o ile tylko nasza nowa zdolność kredytowa na to pozwala. Konsolidacja paradoksalnie może stać się pokusą do dalszego zadłużania.
Każdy kij ma dwa końce
Choć minusów ma wiele, konsolidacja przynosi w wielu przypadkach więcej korzyści niż zagrożeń. Często jest jedynym ratunkiem przez czyhającym za rogiem windykatorem, który za kilka tygodni może został wezwany przez bank do odebrania tego, z czym zalegamy. Pamiętajmy jednak, że powinna służyć stopniowemu wychodzeniu z długów, a nie ich pogłębianiu.