Taka refleksja mnie naszła w dzisiejszy piękny dzień Komisji Edukacji Narodowej - czy polska szkoła uczy obchodzenia się z pieniędzmi? Pytanie jest w mojej opinii w zasadzie retoryczne - podstaw przedsiębiorczości uczą się tylko licealiści, i to w wymiarze 60 godzin przez 3 lata (to ok. 2% całego czasu poświęconego na nauczanie).
Nie chodzi mi o uczenie typów funduszy inwestycyjnych, albo odróżniania akredytywy od ekspektatywy. Ale żałuję, że polska szkoła wiedzę o rozmnażaniu się polipów przedkłada nad to jak założyć firmę albo zaciągnąć rozsądnie kredyt hipoteczny. Albo że statystyki pogłowia świń w Polsce okazują się istotniejsze od krzewienia umiejętności regularnego oszczędzania. Po prostu szkoda... ;)
A jakie jest Wasze zdanie?