Kredyt to doskonały sposób na zakup nowego samochodu, szczególnie gdy na naszym koncie bankowym brakuje odpowiedniej sumy. Niestety umowy kredytowe często zawierają wiele pułapek, które sprawią, że zamiast na ofercie skorzystać, sporo za auto w kredycie przepłacimy.
Oferty kredytów samochodowych przedstawiane w bankach należy uznać za bardzo atrakcyjne. Instytucje te są gotowe finansować zakup pojazdów nowych i używanych, a dzięki celowości kredytu pozwalają na obniżenie oprocentowania w stosunku do kredytów gotówkowych.
Warto jednak upewnić się, jakie warunki w kwestii wieku auta musimy spełnić. I nie chodzi tutaj o moment zaciągania kredytu, a o dzień jego spłaty. Może się bowiem okazać, że ostatecznie bank odmówi nam finansowania lub zmusi nas do wyboru innego auta.
Zabezpieczenia
Kolejną kwestią, na którą należy zwrócić uwagę, związaną już ściślej z samą umową kredytową, jest konieczność ustanowienia zabezpieczeń.
Zazwyczaj banki oczekują zastawu rejestrowego lub przewłaszczenia. Często stosowaną praktyką jest też depozyt karty pojazdu czy cesja praw z polisy AC, która oczywiście będzie obowiązkowym ubezpieczeniem, wymaganym przez bank.
Każde z zabezpieczeń oznacza pewne konsekwencje dla właściciela, dlatego warto wybrać taką ofertę, która będzie dla nas najmniej uciążliwa.
Kredyty balonowe
W salonach samochodowych często możemy spotkać się z propozycją atrakcyjnych form kredytowania, najczęściej przedstawianych jako 50x50, 3x33 proc. czy 4x25 proc. Są to tzw. kredyty balonowe, które oznaczają konieczność dokonania wpłaty początkowej, która będzie wynosić odpowiednio: 50, 33 lub 25 proc. wartości pojazdu. Kolejne raty płatne są co rok lub w ratach.
Największym atutem takich rozwiązań jest zerowe oprocentowanie nominalne. Perspektywa kusząca, jednak jak to zwykle bywa, także dość zawiła. Przy zerowym oprocentowaniu nominalnym, wysokość RRSO może jednak sięgać kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu procent. Kredyt taki może wiązać się bowiem z dodatkowymi prowizjami i opłatami przygotowawczymi, które w pewnym sensie zastępują oprocentowanie nominalne. Jeśli doliczymy do tego obowiązkowe ubezpieczenia, nie tylko AC, ale też polisę od utraty pracy, oferowane 0 proc. może w rzeczywistości kosztować nas dodatkowe kilkanaście tysięcy zł.