Aby sfinansować swoje potrzeby i marzenia, zaciągamy kredyt gotówkowy. Zdarza się jednak, że po pewnym czasie zaoszczędzimy odpowiednią sumę, i pojawia się pomysł, aby pozbyć się jarzma zobowiązania. Co trzeba wiedzieć w temacie wcześniejszej spłaty kredytu gotówkowego?
Czy zawsze to się opłaca?
Przyjmijmy, że zaciągnęliśmy kredyt gotówkowy na 10 tys. zł na 24 miesiące, po oprocentowaniu nominalnym w wysokości 15 proc. Zobowiązanie będzie spłacane w comiesięcznych ratach równych, będą one wynosić 484,87 zł.
Po roku, a więc spłacie połowy rat, dług kredytobiorcy wobec banku wynosi 5 372 zł (na początku oddaje się bowiem więcej odsetek, dopiero potem coraz więcej z raty idzie na spłatę pożyczonego kapitału). Wyobraźmy sobie, że kredytobiorca dysponuje taką sumą. Co powinien zrobić - spłacić wcześniej kredyt, czy ulokować tę nadwyżkę np. na lokacie, a zobowiązanie spłacać do końca?
W zdecydowanej większości przypadków odpowiedź jest jasna - oprocentowanie kredytów gotówkowych jest wyższe niż lokat czy innych bezpiecznych instrumentów finansowych, więc lepiej jest nadwyżkę pieniężną przeznaczyć na wcześniejszą spłatę zobowiązania.
Przesłankami do odwrotnej decyzji może być bardzo niskie oprocentowanie kredytu gotówkowego (np. na poziomie 10 czy mniej procent) lub szansa na nieprzeciętnie wysokie zyski z inwestycji. W tym drugim przypadku należy jednak liczyć się także z możliwością poniesienia strat, gdyż wraz ze wzrostem opłacalności jakiejś inwestycji, rośnie także jej ryzykowność.
Zignorujmy jednak takie ekstremalne przypadki i załóżmy, że rzeczone 5 372 zł możemy albo przeznaczyć na wcześniejszą spłatę kredytu, albo otworzyć dla nich lokatę na rok na 6 proc. Liczby pokazują doskonale, że lepsze jest to pierwsze rozwiązanie. Spłacając bowiem kredyt do końca wyda się w sumie ok. 5 818 zł, zaś lokując 5 372 zł na lokatę na 6 proc. po roku otrzyma się „tylko” ok. 5 633 zł. „Strata” to więc niemal 200 zł.
Uwaga na prowizję za wcześniejszą spłatę
Kredyty gotówkowe podlegają zasadom zapisanym w ustawie o kredycie konsumenckim. Niemal rok temu została ona znowelizowana i kwestia prowizji za wcześniejszą spłatę kredytu zależy od tego, kiedy został on zaciągnięty.
W przypadku kredytu w kwocie do 80 tys. zł zaciągniętego przez nowelizacją, czyli przed 18 grudnia 2011 roku, opłata za wcześniejszą spłatę kredytu nie może być pobierana. Z kolei za wcześniejszą spłatę kredytu zaciągniętego po 17 grudnia 2011 roku prowizja może wynieść maksymalnie 1 proc. oddawanej kwoty i to tylko w określonych sytuacjach.
Co dokładnie mówią aktualne przepisy, a więc te mające zastosowanie do kredytów udzielonych od 18 grudnia ubiegłego roku? Są one dość skomplikowane.
Kredytodawca może zastrzec w umowie prowizję za wcześniejszą spłatę kredytu, o ile przypada ona na okres, w którym stopa oprocentowania kredytu jest stała (niektóre banki nie stosują stałego oprocentowania, ale zmienne - uzależnione m.in. od stopy rynkowej WIBOR).
Innym ważnym zastrzeżeniem jest to, że prowizję można pobrać tylko wówczas, gdy kwota spłacanego w okresie dwunastu kolejnych miesięcy kredytu jest wyższa niż trzykrotność przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, z grudnia roku poprzedzającego rok spłaty kredytu. Innymi słowy - aktualnie prowizją można zostać obciążonym jedynie wówczas, gdy spłaca się więcej niż 12 046,11 zł. Ten zapis „zdejmuje” więc z bardzo wielu kredytobiorców zagrożenie prowizją za wcześniejszą spłatę.
Ci, którzy jednak będą się na prowizję „łapali”, muszą wiedzieć, że nie może być ona wyższa niż 1 proc. spłacanej kwoty, gdy do końca okresu spłaty zapisanego w umowie pozostał więcej niż 1 rok, lub 0,5 proc. gdy pozostało mniej czasu. Co więcej, prowizja nie może być wyższa niż wysokość odsetek, które konsument byłby zobowiązany zapłacić w okresie między wcześniejszą spłatą kredytu a terminem ustalonym w umowie. Autor: Mikołaj Fidziński
Comperia.pl