Otrzymanie kredytu hipotecznego bez wkładu własnego jest dziś właściwie niemożliwe. Banki szczelnie przykręciły kredytową śrubę, szczególnie w stosunku do osób bez większych oszczędności. Prezentujemy pięć sposobów na wkład własnych. Złych, bo każdy ma jakieś wady.
Wkład własny w kredytowej nomenklaturze to ta część pieniędzy wpłacanych na konto sprzedającego nieruchomość, która nie pochodzi z bankowego kredytu. Im większy wkład własny, a więc uszczuplenie portfela, tym proporcjonalnie mniejsza kwota kredytu. Dla przykładu kupno mieszkania wartego 200 tys. zł może nastąpić przy wpłacie własnej na poziomie minimalnej, powiedzmy 10 tys. zł (wtedy wkład własny jest odpowiednio minimalny) lub przy wpłacie własnej na znacznym poziomie, powiedzmy 100 tys. zł (wtedy wkład własny jest znaczny, bo wyniesie aż 50 proc.).
Bank woli większy wkład
Z punktu widzenia banku lepsza jest sytuacja, jeżeli kredytobiorca wpłaca więcej swoich oszczędności. Oznacza to po pierwsze jego większe, osobiste zaangażowanie w inwestycję. Będzie miał większą motywację do terminowej obsługi zadłużenia. Po drugie, w sytuacji kiedy bank musiałby spieniężyć mieszkanie w wyniku odstąpienia klienta od obsługi hipoteki, mógłby zrobić to po niższej cenie, gdyż kredyt pozostający do spłaty był relatywnie mniejszy.
Jak go zdobyć?
Pierwszy sposób na wkład własny to pożyczenie pieniędzy od rodziny. Sposób jest o tyle dobry, że nie zarejestruje tego system bankowy, a więc teoretycznie nowe zadłużenie nie obciąży zdolności kredytowej. Jednak dług faktycznie powstanie. Jeżeli sytuacja życiowa nie pozwoli na jego spłatę to pojawią się konsekwencje nie tylko natury finansowej - pogorszenie stosunków rodzinnych nieuniknione...
Druga opcja to sfinansowanie wkładu własnego za pomocą pożyczki gotówkowej. Sposób ma niestety dwie wady. Przede wszystkim jest dużo droższy od kredytu hipotecznego. Kredyty gotówkowe to z założenia produkty wysoko oprocentowane. Po drugie, fakt zaciągnięcia dodatkowej pożyczki istotnie obciąży naszą zdolność kredytową. Zważywszy, że bank stwarzał problemy z udzieleniem kredytu przy małym wkładzie własnym, jego uzyskanie może być jeszcze trudniejsze z kolejnym kredytem na koncie.
Sposób trzeci to uzyskanie kredytu w niebankowej instytucji pożyczkowej, a więc mix dwóch wyżej zaprezentowanych. Minus? Tego typu pożyczki są jeszcze droższe od ich bankowych odpowiedników. Plus? Pieniądze nie przechodzą przez system bankowy i trafiają do naszej kieszeni właściwie z rąk do rąk. Teoretycznie nie obciążą więc zdolności kredytowej, ale faktycznie okażą się sporym ciężarem.
Numer cztery to wkład własny, ale nie w formie pieniędzy tylko innej nieruchomości. Część banków pozwala na zabezpieczenie udzielanego kredytu hipotecznego na więcej niż jednej nieruchomości. Ta kolejna musi być wolna od zadłużeń. Jedynie wtedy może stanowić odpowiednik wkładu własnego. Sposób ten jest najlepszy pod względem kosztów, jednak uniemożliwiający sprzedaż majątku. Obciążony hipoteką łączną dom jest właściwie niemożliwy do sprzedania. Kupiec dla wyczyszczenia ksiąg musiałby spłacić w całości widniejące w nich zadłużenie.
Piąty sposób to cierpliwe czekanie… na spadek cen nieruchomości i poprawę rynku ofert kredytów hipotecznych. W tym wariancie istnieje jednak duże ryzyko, że okaże się długotrwały i ostatecznie nierealny.
Comperia.pl