Co to jest spread walutowy i dlaczego jest tak niekorzystny? Czy można się przed nim ustrzec i czy dostępne formy są opłacalne? A może po prostu wybierać kredyty tylko w rodzimej walucie? Przeczytaj wskazówki Comperii.
Spread walutowy to obowiązująca w danym banku różnica między kursem kupna i sprzedaży danej waluty. Załóżmy, że średnie notowanie NBP dla euro wynosi 3,80. Teoretycznie, w tym przypadku kurs kupna powinien wynosić na przykład 3,75, a kurs sprzedaży 3,85. Różnicę, a więc walutowy spread sumowalibyśmy do 10 gr. Z kolei średnia wychodziłaby wtedy właśnie na poziomie 3,80. W Twoim banku sprawa wygląda jednak zupełnie inaczej. Po pierwsze widełki walutowe są najpewniej bardziej rozstrzelone i dodatkowo mają nierówne ostrza. Wszystko po to, by wyciągnąć więcej z Twojego portfela.
Saldo kredytu liczymy po kursie kupna
Załóżmy, że zaciągasz kredyt w euro. Pożądana przez Ciebie kwota, wyrażona w złotych, zostanie wypłacona na wskazany umową rachunek. Ile wyniesie Twoje zadłużenie w walucie? Podziel złotową wartość kredytu przez obowiązujący w dniu jego uruchomienia (w niektórych bankach dokonaj rachunku w dniu wydania pozytywnej decyzji kredytowej lub w dniu podpisania umowy) kurs kupna. Wynik matematycznej operacji to saldo kredytu w euro. Im niższy zastosowano kurs, tym większy będzie kredyt. Po stronie banku może więc istnieć chęć jego sztucznego zaniżania.
Spłata po kursie sprzedaży
Każda rata Twojego kredytu jest wyrażona we właściwej mu walucie. Z kolei płatność jest dokonywana w złotych po przeliczeniu raty z użyciem kursu sprzedaży waluty obowiązującym w banku. Im kurs jest wyższy tym więcej pieniędzy ubywa z Twojego portfela. I ponownie bank ma zachętę do sztucznego zawyżania kursu. Tak właśnie powstaje ponadnormatywny spread, a więc nadmiernie obniżony kurs kupna i wyciągnięty po niebiosa kurs sprzedaży.
Co można zrobić z tym fantem?
Jedna z regulacji nadzoru, tzw. Rekomendacja S II, pozwala na spłacanie kredytu bezpośrednio w jego walucie. Możesz więc nabywać euro, franki, czy dolary w dowolnym miejscu, na przykład w kantorach i dostarczać je do banku celem uregulowania należności. Czy stać Cię jednak na taki wysiłek? Pamiętanie co miesiąc o fizycznym dostarczeniu waluty to nie lada wyzwanie. Dodatkowo usługa nie jest bezpłatna. Większość banków za jej umożliwienie pobierze dodatkową prowizję.
Może więc kredyty w złotych?
Osoby posiadające dzisiaj kredyty walutowe muszą niestety godzić się na istnienie zjawiska spreadu. Co gorsza jego rozpiętość ulega zmianie w czasie. Dzisiaj w danym banku może wynosić mniej, jutro więcej. I nic nie można z tym zrobić. Pozostaje zatem przewalutowanie kredytu na złote, jednak czy przy dzisiejszym, relatywnie słabym złotym jest to rozsądne? Tym bardziej, że oprocentowanie hipotek w rodzimej walucie jest wyższe w porównaniu do opcji w euro, dolarze, czy franku. Podobny dylemat mają osoby zaciągające nowe kredyty. Jakie jest rozwiązanie?
Niestety nie ma złotego środka. Wydaje się, że decyzja o wyborze opcji walutowej bądź złotowej w większej mierze powinna zależeć od spodziewanego kształtowania się kursów w przyszłości, a nie od zjawiska spreadu. To kursy bowiem w pierwszej kolejności decydują o zyskowności całej operacji. Wierzysz w umocnienie złotego? Bierz kredyty w euro, franku, czy dolarze. W przeciwnym razie pozostań przy rodzimej walucie.