Nie jest łatwo namówić Polaków, aby zechcieli przyjrzeć się z bliska swojej sytuacji ekonomicznej, ograniczyć konsumpcję i zadbać o bezpieczną przyszłość finansową. Takich kłopotów zdają się nie mieć osoby, które od kilku tygodni (lub dłużej) pozostają bez pracy. O bezrobociu widzianym przez pryzmat finansów osobistych pisze ekspert porównywarki finansowej Comperia.pl
Oto fakty: według Głównego Urzędu Statystycznego stopa bezrobocia rejestrowanego w Polsce na koniec września 2011 r. wynosiła 11,8 proc., co oznacza, że liczba osób bezrobotnych zarejestrowanych we wszystkich krajowych urzędach pracy wynosi ponad 1,88 miliona.
Nie wdając się w dyskusje dot. metodologii badań statystycznych, można z grubsza powiedzieć, że mniej więcej co dziesiąty Polak w wieku produkcyjnym nie ma pracy - a co za tym idzie - także stałego źródła zarobkowania.
Ponadto z niedawnych badań GUS wynika, że ponad 2,2 mln Polaków żyje „w skrajnym ubóstwie” – co de facto oznacza, że muszą oni utrzymać się za około 466 zł miesięcznie. Spośród tych ponad 2 milionów naszych rodaków prawie 1,5 mln to osoby dorosłe, zarówno te utrzymujące się ze świadczeń społecznych (niemogących pracować z racji wieku lub stanu zdrowia), jak i te, które mogłyby pracować, zarabiać i po pewnym czasie wyjść z biedy. Ale w wielu przypadkach nie mogą, gdyż tam, gdzie mieszkają, nie ma miejsc pracy.
Ze statystyk wynika, że większość czytelników prasy oraz użytkowników Internetu to osoby pracujące, i taką najpewniej jesteś Ty, Szanowny Czytelniku. Twoje podejście do finansów osobistych może być różnorakie, ale jedno jest pewne: pieniądze, które zarabiasz (ich ilość oraz wartość nabywcza) mają kluczowy wpływ na to, jak postrzegasz finansowy wymiar Twojej egzystencji. Ale czy i jak Twój punkt widzenia zmienia się w momencie, gdy tracisz pracę i przez kolejne tygodnie pozostajesz osobą niezatrudnioną?
Justyna: „Na zarabianie jeszcze mam czas”
Sylwetka Justyny:
· niezamężna kobieta lat 24
· wykształcenie wyższe - mgr socjologii
· profesje: asystentka, rekruterka
„Z pracy w charakterze osoby rekrutującej wysoko wykwalifikowanych pracowników zrezygnowałam samodzielnie po około 5 miesiącach. Zajmowałam tam stanowisko: młodszego specjalisty ds. rekrutacji, wykonywałam zadania asystenckie oraz prace biurowe. Nie rozstawałam się z laptopem i telefonem, a moja praca sprowadzała się do uzupełniania bazy danych oraz umawiania i przeprowadzania spotkań z ludźmi, których to „praca szuka”. Nie byłam zadowolona, spodziewałam się większych zarobków w tym zawodzie.
Chociaż z drugiej strony, specyfika zawodu rekruterki polega na zyskach z prowizji, które są długofalowe, a więc na większe pieniądze trzeba poczekać – prowizje były naliczane co 3 miesiące – a więc im dłużej się pracuje, tym ma się więcej zatrudnionych przez siebie pracowników, od pensji których cyklicznie odtrącane są pewne kwoty idące na konto rekruterki.
Po rezygnacji z pracy zaczęłam trochę oszczędzać. Przejawiało się to w ten sposób, iż zawiesiłam uczęszczanie na zajęcia dodatkowe, na które chodziłam dla przyjemności (np. taniec), a które kosztowały mnie kilkadziesiąt zł miesięcznie. Poza tym staram się mniej wydawać na rzeczy takie jak np. ubrania, kosmetyki czy drobną biżuterię. Ciuchy i dodatki kupuję tylko jeśli naprawdę potrzebuje, albo jeśli trafię na wyjątkowo tanią ofertę.
Co do mojej sytuacji finansowej, to ona jakoś diametralnie się nie zmieniła, jest podobna do tej, do jakiej byłam przyzwyczajona przez okres studiowania. Praca nie dawała mi zbyt wielkich zarobków, żebym teraz miała bardzo odczuwać jej brak. Szczęśliwie miałam pewne oszczędności, które zdobyłam, pracując któregoś lata w Wielkiej Brytanii.
Moje podejście do finansów osobistych nie zmieniło się gruntownie, zaś styl życia tylko nieznacznie. Staram się mniej wydawać na bieżące wydatki (stołuję się jednak, tam gdzie wcześniej), więcej zaoszczędzić, bardziej dbam, by pieniądze z oszczędności stale były na lokacie. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że znajduję się na takim etapie życia, kiedy to nie mam rodziny, którą muszę utrzymać ani zobowiązań finansowych typu kredyt hipoteczny. Dzięki temu mam jeszcze możliwość poszukiwania, manewrowania i dopasowania pracy do swoich zainteresowań, by móc rozwijać się w kierunku, jaki sobie obrałam.”
Małgorzata: „Przyjaciele zadeklarowali, że pożyczą mi na życie”
Sylwetka Małgorzaty:
· mężatka w wieku 50 lat, zamieszkała w Pruszkowie
· wykształcenie średnie – po liceum
· zawód: kioskarka z 20-letnim stażem
„Pracowałam przez 20 lat jako kioskarka. Początkowo byłam zatrudniona przez właściciela kiosku na umowę o pracę ze stałą pensją niezależną od obrotów kiosku. Później przed 10 lat prowadziłam własny kiosk w ramach działalności gospodarczej, dzierżawiąc go od firmy Ruch. Pracę straciłam w kwietniu 2011 r. po tym, jak właściciele wypowiedzieli umowę dzierżawy.
W tej chwili jestem – jak to sama nazywam - na bezpłatnym urlopie. Nie rejestrowałam się w Urzędzie Pracy, bo żeby otrzymać zasiłek, należałoby mieć w ZUS-ie uregulowane wszystkie składki na ubezpieczenie społeczne za ostatnie bodajże 1,5 roku – a ja mam w tym względzie zaległości. Ubezpieczenie zdrowotne posiadam - dzięki mężowi, który pracuje i który „przypisał mnie” do swojego.
Przejawem oszczędności wynikających z trudnego położenia finansowego jest m.in. rezygnacja z zakupów garderoby. Poza tym nie mogę sobie pozwolić na wypoczynek poza miejscem zamieszkania – wyjazdy urlopowy są nie na moją kieszeń. Odkąd pozostaję bez pracy, niejednokrotnie zdarzało mi się w sklepie odkładać z powrotem na półkę towary, które już umieściłam w koszyku. Przy kasie orientowałam się, że na wszystko, co potrzebowałabym, po prostu mnie nie stać. Ponadto przeliczam sumy, które przeznaczam na zakupy spożywcze, bo wiem, że nie mogę wydawać zbyt dużo. Gdy pracowałam, konsumowałam więcej i były to produkty wyższej jakości.
Inną konsekwencją utraty pracy są opóźnienia w płaceniu rachunków. Mam spore wsparcie ze strony rodziny i przyjaciół, którzy proponowali mi nawet ewentualne pożyczkę, gdybym nie miała z czego żyć. W planach na przyszłość mam, aby wrócić do pracy w kiosku jeszcze przed końcem. Zamierzam wraz z synem wziąć pożyczkę z banku w wysokości ok. 30 tys. zł na założenie kolejnej działalności związanej z handlem prasą i szybko zbywalnymi towarami. Nie wstydzę się przyznać, że do innej pracy, w tym wieku to już raczej nie nadaję się.”
Wnioski z dwóch powyższych wypowiedzi autentycznych bezrobotnych, którzy zgodzili się udzielić autorowi wywiadu, musicie wysnuć sami. Kolejne refleksje dotyczące podejścia do finansów osobistych znajdą się w następnej części artykułu, który niebawem ukaże się w serwisie Comperia.pl.
Redakcja pragnie serdecznie zaprosić do publikowania postów na tej stronie. Drodzy Czytelnicy, nasze forum czeka na Wasze głosy w dyskusji i opisy postaw wobec gospodarowania własnymi finansami, zwłaszcza jeśli doświadczyliście przerw w zatrudnieniu. Każda opinia jest cenna, a każdy jednostkowy przypadek wart opisania. Pojawienie się takich teksów w sieci umożliwi innym internautom porównanie ich ze sobą, dzięki czemu będzie można jeszcze lepsze zadbać o własne finanse.
Paweł Puchalski
Comperia.pl