29.1.2016 16:47
„Ciężko mi sobie wyobrazić sytuację, gdy zrobiłbym coś, co by wymagało takiego ubezpieczenia...”
Mógłbym tu Państwa epatować licznymi przykładami takich zdarzeń, począwszy od takich „drobnych”, typu nasz pies „poszerzył nogawki listonoszowi”, zalaliśmy mieszkanie sąsiadom albo nasze dziecko porysowało gwoździem karoserię czyjegoś samochodu, czy „mniej drobnych”, np. konieczność pokrycia kosztów naprawy samochodu, ponieważ akurat to my jadąc rowerem lub śpiesząc się do tramwaju staliśmy się sprawcą wypadku, albo z naszego balkonu spadł przedmiot na przechodnia, bo akurat nam coś wypadło z ręki. Skutki mogą być tragiczne. Jeśli teraz zastanawiamy się czy jest sens wydać rocznie 30 – 100 zł, to pomyślmy przez chwilę czy stać nas będzie wypłacić jednorazowo kilkanaście lub więcej tys. zł i – nie daj Boże - dożywotnią rentę poszkodowanemu. Nikt z nas nie wie co mu los zgotuje. Czasami używa się argumentu, że na Zachodzie posiadanie takiej polisy to standard. No tak, ktoś inny odpowie, tam „określone koła nakręcają psychozę” po to, by nakręcić koniunkturę prawnikom i firmom ubezpieczeniowym. Jeśli nawet tak jest, to proszę pamiętać o KC i proszę nie liczyć na to że kancelarie prawne broniąc interesu poszkodowanego sobie odpuszczą.
Nie ma polis które chronią od wszystkiego i w każdej sytuacji. Polisy są po to by nasze ryzyko, którego nie zawsze jesteśmy w stanie określić i przewidzieć, przynajmniej w jakiejś części zminimalizować. Do Państwa należy decyzja, czy zechcecie w to „minimalizowanie ryzyka” jakąś sumę zainwestować.
blog: www.wartoubezpieczenia.pl
www.facebook.com/wartoubezpieczenia
mbulecki@gmail.com