W mbanku wirus podmienia numery kont do przelewu.

Chciałem przestrzec przed możliwością utraty pieniędzy. Obejrzałem właśnie na YT materiał dotyczący tego, jak można zostać okradzionym w mbanku.
Otóż jest jakiś wirus, który przy większych przelewach tak sprytnie podmienia numer konta odbiorcy, że można to zobaczyć dopiero na wydruku potwierdzenia przelewu.
W systemie za każdym razem pokazuje się numer właściwy.
Osoba, która film nagrała straciła w ten sposób 40 tysięcy złotych, a mbank umywa ręce.

Umywa, przecież to wina banku! Nie maja wystarczających zabezpieczeń.

To już sąd rozstrzygnie kto jest winny...

Też widziałem jakiś czas temu ten film. Mbank zresztą ostrzegał przed wirusem. Jak ktoś ma niesprawnego antywirusa, to jak może mieć pretensje do banku?
Faktycznie, sam też nigdy jakoś nie sprawdzałem dokładnie tych danych, ale odkąd usłyszałem ostrzeżenie to to robię.
Wystarczy porównać numer rachunku z tym, co nam przychodzi w smsie, tam powinien być już ten oszukany.

Człowiek na filmiku ewidentnie nie wie, co oznacza, że połączenie jest szyfrowane. A ten wirus, czy w zasadzie jakiś dodatek do przeglądarki to działa u niego na komputerze i podmienia dane przez przesłaniem ich do banku.
Wina faceta, czy raczej antywirusa, bo mówi na filmiku, że ma ESETa.
Ktoś wie, czy mbank jakoś się ustosunkował do tej sytuacji?
Ja bym raczej próbował pozwać antywirusa, no i oczywiście trzeba szukać tego słupa, na którego konto poszły pieniądze.

W banku zachodnim również ostrzegają, aby przed wpisaniem hasła z wiadomości sms, najpierw sprawdzić jaki numer konta tam widnieje. Najwidoczniej ktoś shakował zabezpieczenia:)

mbank informował o tym, że istnieją takie problemy. Mimo wszystko powinni ponieść odpowiedzialność, że nie byli w stanie zabezpieczyć kont swoich klientów. Ciekawe jak podejdą do tego sądy.

To nie jest wina mbanku, że ktoś sobie zainfekował komputer. Wirus nie włamał się do banku, nie przeszedł też zapory połączenia szyfrowanego. On podmienił numer konta zanim dane zostały wysłane do banku, działając lokalnie na komputerze.
Odpowiedzialność to powinien ponieść złodziej. Mbank mógłby co najwyżej wykazać się dobrą wolą i oddać pieniądze, a potem samemu się sądzić.
W końcu co to dla nich 40 tysięcy, a facetowi na pewno bardzo ich brakuje, jak każdemu z nas by brakowało.
Tylko czy wtedy mogliby prowadzić postępowanie jako strona?
Dla nas to kolejna przestroga, żeby wszystkiego pilnować. Komu jeszcze zdarzyło się nie sprawdzać numeru w smsie? Bo mi nagminnie do tej pory.