Początek kryzysu?

Czytałem, że wczoraj zarówno światowa, jak i polska giełda zanotowała znaczne spadki. czy to oznacza początek kryzysu?
Czy klienci banków mają się czego obawiać?
Podobno wartość niektórych zmalała o parę milionów, czyli różowo nie jest.

Spadki, wzrosty, spadki - rynek tak wygląda non stop, a media szukają taniej sensacji. Przecież prognoz długofalowych nie da się ustalać na podstawie jednego dnia.

Jednego dnia ogłaszaj kryzys, innego, że Polska gospodarka rozwija się najszybciej w Europie. Nie ma co na to zważać i trzeba robić swoje.

Możliwe, że wreszcie kryzys nadszedł, akurat patrząc na indeksy giełdowe bardzo możliwe, że to już.
Mnie by bardziej ciekawiło, jakie to ma konsekwencje dla nas, obywateli, którzy nie grają na giełdzie? I czy w ogóle jakieś ma?
Bo o tym, że kolejny kryzys się szykuje było wiadomo już od dawna, nie na darmo rządy dodrukowywały banknoty. Kiedyś musiało się skończyć.

Giełda jest nieobliczalna i tylko osoby, które posiadają informacje na temat danej spółki zarobią. Sam jestem posiadaczem kilkunastu tysięcy akcji i żałuję, iż wszedłem w ten bananowy biznes. Manipulacja, spekulacja to jest na porządku dziennym - tak działa giełda i jeżeli ktoś liczy na zyski typu 100% to uda się to może 0,5% grupie zwanych potocznie "leszczami". A czy kryzys się zaczyna ciężko to stwierdzić, jednakże wiele osób twierdzi, iż zbliża się w wielkim tempie.

Mnie by bardziej interesowało nie to, czy własnie się zaczął czy zacznie się za miesiąc, ale jakie skutki przyniesie to zwykłym ludziom? czy w jakiś sposób to odczujemy?
Bo ostatniego kryzysu nie odczułam osobiście, więc nie wiem, czy mam się bać czy jednak nie?
Ale wtedy jednak byliśmy niby 'zieloną wyspą', wiec sama już nie wiem.